Ojcowie założyciele III Rzeczypospolitej tworząc zręby nowej polityki socjalnej starali się pożenić ogień z wodą, łącząc elementy socjalizmu i liberalizmu. Owszem, nie zostawili potrzebujących bez wsparcia państwa, ale wsparcie ograniczyli z jednej strony kryterium dochodowym, a z drugiej, kiedy już ktoś wykazuje dochody wystarczająco niskie, aby państwo się nim zainteresowało, to jest ono niewspółmiernie niskie do potrzeb. Mamy więc sytuację, gdzie często trzeba żyć poniżej granicy ubóstwa, żeby otrzymać głodowe świadczenia.
Państwo jest zadowolone z siebie, bo ma czyste sumienie, że nie zostawiło potrzebujących samym sobie. Natomiast sytuacja adresatów państwowego wsparcia nadal niewiele się zmienia. Doskonałą ilustracją jest tu właśnie położenie osób, które opiekują się dziećmi niepełnosprawnymi. Dziś otrzymują jedynie niecałe 1000 zł wsparcia. Ta pomoc od maja ma się nieznacznie zwiększyć, ale nie trzeba tłumaczyć, że w przypadku osób niepełnosprawnych, które najczęściej wymagają drogich rehabilitacji, leczenia i specjalnych środków higieny, znacząco nie poprawia to sytuacji. Tym bardziej, że to pieniądze nie dla jednej osoby, ale dla dwóch – dla niepełnosprawnego i jego opiekuna. A przecież to tylko jedna z wielu grup społecznych, która potrzebuje wsparcia.
Państwo tłumaczy, że nie ma pieniędzy, że trzeba dbać o równowagę finansów publicznych. Że nie można rozdawać na lewo i prawo. Żadne to tłumaczenie. Państwo nie jest po to, żeby wycofywać się ze swoich podstawowych funkcji, jaką jest wsparcie dla swoich obywateli. Jeśli obywatele nie są im potrzebni, to po co nam państwo?
Tomasz Walczak: Państwo zadowolone z siebie, obywatele nadal w potrzebie
2014-03-25
16:15
Protest rodziców dzieci niepełnosprawnych, którzy słusznie domagają się od państwa więcej niż jedynie symbolicznego wsparcia, pokazuje, że model opieki społecznej, który przyjęliśmy u zarania III RP zupełnie nie zdaje egzaminu.