Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: O mordowaniu sportowego ducha

2012-08-02 14:28

Trwające od tygodnia Igrzyska Olimpijskie w Londynie nie są na razie szczególnie szczęśliwe dla naszych sportowców. Wyczekiwanego gradu medali nie ma i cały czas musimy cieszyć się jedynie z sobotniego srebra Sylwii Bogackiej. Choć worek z medalami może rozwiązać się już w ten weekend, to na hurtowe sukcesy polskich reprezentantów poczekamy pewnie do przyszłego tygodnia. Mimo braku medali, wydarzenia olimpijskie mogą być bardzo pouczające i każdy z nas może wyciągnąć dla siebie jakąś lekcję.

Możemy uczyć się choćby na dziwnych przypadkach azjatyckich badmintonistów, którzy w spektakularny i skandaliczny sposób pożegnali się ze zmaganiami o medale. I wcale nie chodzi o to, że grali fatalnie. Wręcz przeciwnie – do ostatniej kolejki zmagań grupowych szli jak burza. W decydującej o kolejności miejsc serii zmagań zaczęły się jednak dziać rzeczy cokolwiek dziwne. Serie celowych zagrań w siatkę i wybijanie lotki na aut wskazywały, że nikomu w meczu nie zależy na zwycięstwie, które skazywało jedną chińską i koreańską parę na starcie w następnej rundzie z rodakami. Kombinowanie i markowanie gry było tak wyraźne, że śledząca zmagania publiczność wybuczała sportowców, a sędziowie dawali kolejne ostrzeżenia. Ostatecznie skończyło się na dyskwalifikacji za brak sportowego ducha, który szczególnie na Olimpiadzie jest rzeczą pożądaną. Podobno takie przekręty dzieją się wśród najlepszych par notorycznie, ale trzeba było dopiero skandalu w Londynie, żeby ukrócić tak jawne kpiny ze sportu.

Tę historię szczególnie polecam naszym rządzącym, którzy też lubią poudawać, że zależy im na zwycięstwie, choćby z panoszącym się w spółkach państwowych nepotyzmem. Premier Tusk i wicepremier Pawlak zapowiadali zdecydowaną walkę ze zjawiskiem, ale na zapowiedziach najwyraźniej się kończy. Chęci zrobienia porządku nie widać i wszystko wskazuje na to, że pozostanie po staremu. Bojowy duch skończył się, kiedy trzeba zadać decydujący cios i postawić kropkę na i. Publiczność, czyli wyborcy, już zaczynają buczeć, a ponieważ występują też w roli sędziów, w końcu zdecydują się na dyskwalifikację, kiedy pójdą do wyborczych urn.

Jeśli koalicja nie śledzi zmagań badmintonistów, to może kibicuje naszym siatkarzom, którzy jak burza idą w tym sezonie przez rozgrywki międzynarodowe. Choć wydają się obecnie najlepszą reprezentacją na świecie trener naszej drużyny nie pozwala sobie i zawodnikom popaść w samozadowolenie. Cały czas studzi emocje i przypomina, że w sporcie nic nie liczy się tak bardzo jak pokora. Wie doskonale, że w każdym zwycięstwie jest ziarno przyszłej porażki. Taką filozofię przekazuje swoim zawodnikom, którzy tę lekcję, jak się wydaje, sobie przyswoili. Życzyłbym członkom PO i PSL, aby wsłuchali się uważnie w przesłanie płynące z obozu naszych siatkarzy. Po spektakularnym zwycięstwie, jakim była możliwość rządzenia drugą kadencję, najwyraźniej rozluźniło się wśród koalicjantów poczucie wstydu i pokory. Coraz więcej ludzi jest zmęczonych kombinatorstwem i bezczelnością rządzących polityków i jeśli ci nie oduczą się samozadowolenia, czeka ich sromotna klęska.