Tomasz Walczak o Małgorzacie Tusk: Księżniczka na ziarnku grochu

2013-12-15 19:56

Wszyscy wiemy, że pieniądze szczęścia nie dają, ale trzeba je mieć. A ponieważ Małgorzata Tusk, czego próbuje dowieść swoim autobiograficznym dziełem "Między nami", jest jak każdy z nas, także ona przyswoiła sobie te prawdy. Kiedyś mówiła, że biedy należy się wstydzić, i jako osoba wierna swoim poglądom nigdy biedy i wstydu z niej wynikającego nie zaznała. Ale też dobrobyt nie rozwiązał wszystkich jej bolączek. Jak bowiem przyznaje w swojej refleksyjnej książce, w jej sopockiej wieży z kości słoniowej dręczą ją chłód ciągnący z piwnicy i wysokie rachunki za gaz, którym swoją samotnię ogrzewa.

Bardzo to ludzkie oblicze pani premierowej, która wbrew temu, co się wszystkim wydaje, ma przecież tak bardzo przyziemne troski. W jej jeremiadzie brzmią jednak fałszywe tony, bo jakoś trudno odnaleźć w sobie empatię dla majętnej skądinąd osoby, która uskarża się, że gaz taki drogi. Czekam jeszcze na wyznanie, że nie stać jej, żeby codziennie raczyć się kawiorem z bieługi i popijać go wykwintnym szampanem. Na przykład wartym 850 tys. zł 300-letnim Shipwrecked 1907 Heidsieck.

Otóż pani Małgorzato, jeśli mogę się tak bezczelnie spoufalać, wielu Polaków ma jednak trochę gorzej niż pani. Nie mieszka w ekskluzywnych dzielnicach ekskluzywnych miast, piwniczny chłód jest dla nich najmniejszym problemem, rachunki za media pochłaniają dużo większą część ich dochodów niż tych, które przynosi pani mąż do domu, a dla wielu szczytem luksusu jest konsumpcja wina musującego Sowietskoje Igristoje rocznik bieżący.

Warto wiedzieć takie rzeczy, zanim się człowiek zacznie nad sobą użalać. No, ale szlachectwo zobowiązuje i ziarnko grochu pod stertą miękkich materacy bardziej doskwiera niż sen na Madejowym łożu.