A rozczarowania można było łatwo uniknąć. Zanim pisowski wymiar sprawiedliwości rzucił się na operatora TVN za to, że propagował nazizm, bo w czasie infiltrowania środowiska skrajnej prawicy hajlował razem z nimi, trzeba było pomyśleć o konsekwencjach. Było wiadomo, że Amerykanie nie będą w tej sprawie milczeć. TVN należy w końcu do amerykańskiej firmy, a Amerykanie bronią swoich interesów zawsze i wszędzie. Wydumane zarzuty wobec TVN odebrano w USA jako atak na wolność mediów, a ta wartość jest oczkiem w głowie kraju, który szczyci się swoją demokracją i lubi jej bronić na świecie. Zresztą pani ambasador ostrzegała, że na takie działania zgody Waszyngtonu zgody nie będzie. Nie trzeba było szczególnej wyobraźni politycznej, żeby przewidzieć konsekwencje działań PiS.
Medialne zaplecze rządu próbuje strofować panią Mochbacher. Próbuje ją też pouczać. Jej wystąpienie zrzuca na karb braku doświadczenia w dyplomacji, ignorancję. Czyż ona w końcu nie wie, że jesteśmy najbliższym sojusznikiem USA? Czyż nie słucha swojego prezydenta, który wychwala Polskę przy każdej okazji? Niech no tylko dobry car dowie się, co jego bojar wyprawia nad Wisłą! Cóż, trzeba być ostatnim naiwniakiem, żeby wierzyć, iż pani ambasador działała w sprawie TVN na własną rękę, bez konsultacji z Waszyngtonem. Amerykanie, jak powiada stare porzekadło, nie mają wiecznych przyjaciół czy wiecznych wrogów, mają wieczne interesy. Kiedy nadepnie się na te interesy, trzeba się liczyć z konsekwencjami.
Możemy się obrażać, że tak nie sztorcuje się sojuszników, że to zamach na naszą dumę narodową i godność. Realizm jednak podpowiada, że w relacjach z USA jesteśmy tylko ubogim krewnym. Tym bardziej w dobrze pojętym interesie państwa powinniśmy brać to pod uwagę i nie wszczynać bezsensownych awantur, które poza godnościowym wykrwawianiem się nie przynoszą żadnych korzyści, a tylko same kłopoty. To doprawdy zadziwiające, że PiS, który już tyle razy na takiej polityce się sparzył – także w stosunkach z USA – po raz kolejny brnie w straceńcze draki. I po raz kolejny obraża się, że ich efekt jest dokładnie taki sam.