Dość powiedzieć, że po wojnie na podstawie sfałszowanych dokumentów przejął ją warszawski oszust, który jeszcze przed bierutowską nacjonalizacją sprzedał udziały w niej wujkowi Andrzeja Waltza. Sprawą zainteresowała się ówczesna prokuratura, kiedy właściciel nieruchomości zjawił się w powojennej Warszawie i z pomocą organów ścigania przegonił drobnych cwaniaczków od przejmowania mienia pożydowskiego. Mimo to rodzinie Waltza udało się kamienicę przejąć, a potem sprzedać. Waltzowie mogą się tłumaczyć, że nic o aferalnej przeszłości posiadanych udziałów w kamienicy nie wiedzieli, ale przecież pisały o tym media. Sąd kilka lat później wstrzymał reprywatyzację innej kamienicy należącej do tych samych przedwojennych właścicieli, bo okazało się, że tu podobnie doszło do fałszerstw dotyczących jej własności. Musieli więc zdawać sobie sprawę, że i ich nieruchomość wcale nie należała do nich. Sprawa śmierdzi więc na kilometr i obciąża panią prezydent, która po przeprowadzce do warszawskiego ratusza nic nie zrobiła, żeby sprawę wyjaśnić.
Ale przecież skandal nie dotyczy tylko jej i jej męża. Decyzja o zwrocie nieruchomości zapadła w 2003 r. Prezydentem stolicy był wtedy Lech Kaczyński i jego urzędnicy tej decyzji nie zakwestionowali. Ba! Wydaje się, że w ogóle nie byli zainteresowani tym, żeby zbadać zasadność tego zwrotu. O aferalnych kulisach zmian własnościowych dowiedzieli się sami lokatorzy zreprywatyzowanej kamienicy. Skoro zwykli obywatele byli w stanie ustalić, co się po wojnie wokół Noakowskiego 16 wyprawiało, z łatwością mogli dowiedzieć się tego także urzędnicy ratusza Lecha Kaczyńskiego. Nie zadali sobie jednak takiego trudu. Czemu? Tego nie wiemy i raczej z prac komisji weryfikacyjnej się nie dowiemy, bo ta zainteresowana jest głównie Hanną Gronkiewicz-Waltz. W jej przypadku sprawa wydaje się jednak jasna i mam wrażenie, że komisja wyważa tu otwarte drzwi. Zastanawiająca indolencja urzędników Lecha Kaczyńskiego pozostaje zagadką. A bez jej rozwikłania obraz dzikiej reprywatyzacji w stolicy będzie niepełny.
Zobacz: Rzecznik prezydenta o relacjach Dudy z Macierewiczem: Nikt nie ukrywa, że są różnice zdań