Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Niemcy i Francja ułatwiają Putinowi życie

2014-08-18 23:15

Podobno zawsze warto rozmawiać, ale polityczne negocjacje z Rosją na temat Ukrainy wydają się stratą czasu. Wczorajsze spotkanie w Berlinie to potwierdziło.

Do stolicy Niemiec przybyli ministrowie spraw zagranicznych Francji, Ukrainy i Rosji, by, jak to ujął gospodarz spotkania, szef niemieckiego MSZ Frank Walter Steinmeier, doprowadzić do trwałego rozejmu na wschodzie Ukrainy. Konkretnych rozstrzygnięć nie ma i chyba nie miało prawa być. Rosja, podobno skora do rozmów, wyraźnie gra na czas. Stawia się w roli rzecznika pokoju, a jednocześnie wysyła kolejnych ludzi i sprzęt by wesprzeć walczących z armią ukraińską.

Zachód naiwnie liczy, że da się przekonać Putina do wstrzymania działań wojennych, ale warunki Rosji powinny być dla przywódców Niemiec i Francji ostrzeżeniem. Wiadomo, że Kremlowi zależy na utrzymaniu anektowanego w marcu Krymu i uznania tzw. separatystów za stronę konfliktu i przyznania im prawa do zabierania głosu w sprawie wschodniej Ukrainy. To warunki nie do przyjęcia.

Co ciekawe, Rosja proponuje rozmowy w sytuacji, gdy armia ukraińska toczy ciężkie boje na wschodzie kraju i w miarę skutecznie odpiera rosyjskie ataki. Można odnieść wrażenie, że Moskwie chodzi o to, żeby ofensywa Kijowa w końcu się zatrzymała i dała czas na przegrupowanie sił. Siergiej Ławrow mówił, że oczekuje całkowitego wstrzymania ognia na wschodzie Ukrainy, a Zachód wyraźnie naciska na Poroszenkę, żeby przystopował i ustąpił Rosjanom, nie mając żadnych gwarancji, że ci zrobią to samo. Już raz, po porozumieniu w Genewie, Moskwa zobowiązała się naciskać na separatystów (czyli de facto rozkazać im), by ci przestali atakować, ale słowa nie dotrzymała. Szef niemieckiego MSZ żalił się, że tak się stało, ale nadal wydaje się wierzyć, że Putin w końcu zacznie realizować swoje zobowiązania.

Problem polega jednak na tym, że dla Putina żadne umowy nie istnieją, o ile burzą jego plany polityczne. W ostatnich miesiącach praktycznie wypowiedział kilka międzynarodowych porozumień, których gwarantem miała być Rosja. Przekonanie, że w końcu zacznie zachowywać się jak przewidywalny przywódca jest, delikatnie mówiąc, łatwowiernością. Każde wstrzymanie Ukraińców daje Rosji chwilę na przemyślenie kolejnych kroków, które miałyby utrudnić Kijowowi zapanowanie nad sytuacją na wschodzie kraju - kluczową sprawą w stabilizacji sytuacji i pójścia do przodu.

Być może przyszedł czas, żeby w końcu zacząć grać z Putinem, jak on gra z Zachodem – wprowadzić jeszcze ostrzejsze sankcje gospodarcze, uzbroić Ukraińców i zweryfikować strategię NATO, by pokazać rosyjskiemu prezydentowi, że żarty się skończyły. Tylko czy bojaźliwy Zachód pod wodzą Niemiec i Francji jest to w stanie zrobić? To pytanie wydaje się w tej chwili retoryczne.

Nasi Partnerzy polecają