Tyle się mówi o innowacyjnej gospodarce, ale nie da się jej zbudować bez dobrej edukacji. Tę mogą zapewnić tylko nauczyciele, którzy mają odpowiednią motywację do pracy. Jasne, to zawód z powołania, ale powołaniem nie da wykarmić się rodziny. Co więcej, praca nauczyciela to nie tylko lekcje w szkole, ale też stałe dokształcanie się, praca w domu i trud wychowawczy, który wszyscy na nauczycieli narzucamy. Trudno, żeby nie zarabiali proporcjonalnie do trudu, który ponoszą. I trudno, żeby ta grupa zawodowa przymierała głodem, bo państwo nie potrafi znaleźć pieniędzy na ich podwyżki.
Niedawno amerykański „Time” pisał o sytuacji tamtejszych nauczycieli. Z okładek magazynu patrzyły na czytelników zmęczone twarze pedagogów i dramatyczne opisy ich sytuacji. Np. taki: „Mam wyższe wykształcenie, 16 lat doświadczenia, muszę dorabiać w dwóch dodatkowych pracach i jestem dawczynią osocza, by opłacić rachunki”. Naprawdę chcemy doprowadzić polskich nauczycieli do takiej desperacji?