Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Nie każdy musi być przedsiębiorcą

2016-06-15 17:15

Niezmiennie bawi mnie koronny argument środowisk przedsiębiorców, że zwiększanie płacy minimalnej musi nieuchronnie prowadzić do masowych zwolnień. Przy czym nikt nigdy nie widział dowodów ekonomicznych, że taki jest właśnie skutek podwyższania minimalnego wynagrodzenia. Przedsiębiorcy kierują się tu czuciem i wiarą, a to marna kategoria poznawcza.

Jest za to wiele prac uznanych ekonomistów, którzy jasno dowodzą, że wyższe uposażenia dla najgorzej zarabiających ma pozytywny skutek dla całej gospodarki. W końcu więcej pieniędzy, to większe wydatki, a większe wydatki to większe zapotrzebowanie na towary i usługi. Nakręca to koniunkturę, gospodarka rośnie i wszyscy są zadowoleni. Tylko nie w Polsce.

U nas panuje kult taniej siły roboczej, wynikający w dużej mierze z mentalności, czy wręcz etosu sporej części pracodawców, którzy niczym panowie na włościach swoich pracowników traktują jak chłopów pańszczyźnianych. Ten polski folwark ma generować zyski wyłącznie dla przedsiębiorcy, a pracownik powinien cenić to, że może haruje jak wół i przymiera głodem, ale przynajmniej zawsze ma jakieś ochłapy, które może włożyć do garnka. Tego typu myślenie stoi za jeremiadami pracodawców, którzy narzekają na zwiększające się koszty zatrudnienia, choć nadal są one znacząco niższe niż w tzw. normalnych krajach. Nie rozumieją, że firma to nie tylko szef ze swoimi genialnymi zdolnościami, ale przede wszystkich pracownicy, którzy tyrają na jego dobrobyt. Nawet największy demiurg biznesu byłby nikim, gdyby siły jego firmy nie budowali zatrudnieni w niej ludzie.

Te wieczne narzekania idą w parze z niedostrzeganiem, że przedsiębiorcy są wyjątkowo uprzywilejowaną grupą społeczną, którą państwo wspiera jak może za pomocą różnego rodzaju dotacji czy upustów podatkowych. Kto nie potrafi tego handicapu wykorzystać, ten najwyraźniej nie nadaję się na przedsiębiorcę. Kto nie jest w stanie zapłacić godnie swoim pracownikom i zatrudnić ich w uczciwy sposób ten najwidoczniej nie jest godny miana homo oeconomicus, człowieka przedsiębiorczego.

To środowisko lubi mówić o sobie, że to jego przedstawiciele tworzą ten kraj, budują jego dobrobyt, są solą tej ziemi. Ale skoro nie potrafią wypracować odpowiednich zysków, by móc się nimi podzielić z pracownikami, to jacy z nich stachanowcy kapitalizmu? Naprawdę, bycie przedsiębiorcą nie jest obowiązkowe. Jeśli ktoś sobie nie radzi, może powinien pomyśleć o przebranżowieniu się.