Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Nie dla Polaków szwajcarskie ekstrawagancje

2013-11-28 20:13

Szwajcaria to przedziwny kraj. Niby stateczni racjonaliści, ale jeśli mieszkasz w bloku nie pozwolą ci spłukiwać wody w toalecie po 22. Albo myć samemu samochodu w niedzielę. Od niedawna każdy nowo budowany dom musi być wyposażony w schron. Jakby tego było mało planują referendum w sprawie dochodu gwarantowanego. Jego pomysłodawcy chcą, by każdy Szwajcar dostawał najmarniej 2500 franków miesięcznie. Zwariowali?

Helweci zorientowali się, że w ich kraju postępuje znaczące rozwarstwienie społeczne i żeby zapobiec jego skutkom, wymyślono pozwalający na godne życie dochód gwarantowany. Już podnoszą się głosy rozumnych, że to pomysł na stworzenie najbardziej leniwego narodu świata, który nic nie musi, a i tak dostaje pieniądze. Ale że pomysł wyszedł właśnie od Szwajcarów nawet najwięksi piewcy liberalizmu muszą traktować go z minimalną dozą powagi, a nie obśmiać, jakby to był wymysł szalonego socjalisty.

 

Współczesny globalny model ekonomiczny toczony rakiem kryzysu sprawił, że poziom życia wielu ludzi znacząco się pogorszył. Załamanie światowej gospodarki sprawiło, że najmniej zarabiający przed kryzysem, dziś jeszcze słabiej wynagradzani są za swoją pracę i coraz trudniej im związać koniec z końcem. To z kolei prosta droga do patologii społecznych ze wzrostem przestępczości jako najmniejszym z problemów. Szwajcarzy więc przezornie chcą się zabezpieczyć przed stworzeniem ze swojego szczęśliwego kraju wysypiska ludzkich wraków.

 

Już sobie wyobrażam, jak zareagowano by na takie pomysły w Polsce, gdzie nawet o symboliczny wzrost pensji minimalnej trzeba stoczyć epicką batalię godną mitycznych herosów. Nie podjęto by nawet minimalnej debaty nad potrzebą redystrybucji dochodów. Rozpętałaby się za to histeria, że nas na to nie stać, bo rynek pracy i tak już jest w rozsypce, a zmuszenie pracodawców do wypłacania horrendalnie wysokich pensji zmusi ich do zatrudniania na czarno albo wręcz ucieczki zagranicę.

 

Cóż, kiedy jest się europejskim rezerwuarem taniej siły roboczej i jedynie w oparciu o nią buduje się atrakcyjność gospodarczą, to trudno się dziwić, że establishment tak nerwowo reaguje na ustalenie takich pensji, które pozwoliłyby obywatelom na jakąkolwiek fanaberię poza luksusem wydania większości zarobków na podstawowe potrzeby niezbędne do przeżycia. Co by bowiem innego miało ściągnąć zagranicznych inwestorów do Polski? Przecież gdyby nie ich zbytek łaski, by wynajmować tanich polskich pracowników, polscy politycy mieliby problem ze znalezieniem pomysłu na funkcjonowanie naszej gospodarki. Nie dla nas więc szwajcarskie ekstrawagancje. Polak ma bowiem pracować za tyle, ile mu się łaskawie da. A jak się nie podoba to wynocha. Dla roszczeniowców nie ma u nas miejsca.