Tomasz Walczak: Nad Wisłą bez zmian

2018-12-27 5:00

Święta już za nami. Przed nami za to Nowy Rok i czas podsumowań tego, co się w ostatnich 12 miesiącach wydarzyło. W polityce dla wszystkich był to trudny rok. Rząd zmagał się z nieustającymi kryzysami, a opozycja nieustannie próbowała przejąć inicjatywę i dokopać PiS. Koniec końców wszyscy wychodzą z 2018 r. mniej lub bardziej poturbowani, choć też po prawdzie, wiele to się w tym roku nie zmieniło.

Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Brakowało w tym roku prawdziwych bohaterów, tych stachanowców polityki, którzy zdobyliby serca i umysły rodaków i śmiało mogliby powiedzieć, że ten rok należał do nich. Mateusz Morawiecki, który wchodził w 2018 r. jako świeżo mianowany premier, miał być nowym otwarciem dla swojej ekipy, ale większość sił tracił na gaszenie kolejnych pożarów, które albo tliły się od początków rządów PiS, albo wybuchały w miejscach nieoczekiwanych nawet dla szefa rządu. Zamiast pokazać nową jakość jako bardziej sprawną i reprezentacyjną wersję Beaty Szydło, toczył nierówną walkę z materią pisowskiej polityki. Jakby tego jeszcze było mało, pod koniec roku wybuchła pierwsza prawdziwa afera tych rządów – ta z KNF. Choć była nie lada kłopotem dla PiS, stała się prezentem dla premiera, który mógł rozszerzyć swoją sferę wpływów w wewnętrznych wojenkach. Chociaż tyle.

Na opozycji też bez fajerwerków. PO pod przywództwem Grzegorza Schetyny trwa na z góry upatrzonych pozycjach, próbuje wypadów na terytorium wroga, ale nawet jeśli zdobędzie jakieś metry, nie potrafi ich utrzymać. A jeśli nie można poszerzać swoich politycznych włości u wrogów, można pożywić się przyjaciółmi: Platforma wchłonęła sporą część Nowoczesnej, która miała być aliantem, a okazała się ofiarą kanibalizmu swoich sojuszników. Rok 2018 stał się też czasem, kiedy ostatecznie zbankrutowała liberalna narracja o nowym totalitaryzmie PiS. We wcześniejszych latach tyle się nad tym nagardłowali, że już nikt nie uwierzył, kiedy rzeczywiście rządzący jawnie złamali konstytucję w sprawie Sądu Najwyższego. I to nie opozycja, ale unijne instytucje powstrzymały antykonstytucyjne zapędy PiS. Jakąś nadzieją dla liberalnej opozycji było widmo polexitu, które jako straszak dość skutecznie przez kilka tygodni działało, ale zostało już chyba skutecznie rozmontowane przez nagły przypływ miłości PiS do Unii Europejskiej.

I tak to mniej więcej przez ten rok wyglądało: sporo kiksów, wiele falstartów, kilka kontuzji, przetasowania w składzie, ale polityczny klincz trwał sobie w najlepsze. Profetą to ja nie jestem, ale wiele wskazuje na to, że i rok 2019 – mimo podwójnych wyborów – przesilenia może nie przynieść.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki