Tomasz Walczak: Myślenie mityczne Władimira Putina

2014-08-13 17:09

Od początku wojny z Ukrainą Władimir Putin nie zachowuje się jak racjonalny i nowoczesny przywódca. Ten bowiem przede wszystkim liczyłby pieniądze, które ta awantura pochłonie. Bilans zysków i strat podpowiedziałby mu, że aneksja Krymu i wysyłanie przebranych żołnierzy jednostek specjalnych na wschód Ukrainy zwyczajnie się nie kalkuluje. Tyle, że Władimir Władimirowicz żyje w świecie ludzi pierwotnych.

Nie chodzi nawet o to, że jest prymitywem rozumianym jako cham, prostak i obskurant. Chodzi o to, że wyobrażenie o świecie, które pcha go do przodu charakterystyczne jest raczej dla pierwotnej a nie nowoczesnej wyobraźni. Ta pierwotność daje prymat myśleniu mitycznemu, a nie trzeźwemu oglądowi sytuacji. Myślenie mityczne z kolei zakłada, że nie obiektywna wiedza, ale mity wyjaśniają mu jego misję dziejową i to one objaśniają mu miejsce Rosji i jego samego w świecie.

W ŚWIECIE NACJONALISTYCZNYCH BAJEK

Kiedy człowiek zderza się z rosyjską propagandą, która rozkręciła się w ostatnich miesiącach, od razu widzi, że jest ona motywowana różnymi wyobrażeniami, które nijak nie przystają do współczesnego świata. Rosjanom wmawia się, że ich kraj to wyjątkowy byt na arenie międzynarodowej, któremu przypada wyjątkowa misja dziejowa. Opiera się ona na mniemaniu wyciągniętym z różnych rosyjskich religijno-nacjonalistycznych myślicieli, że oto jedyna w swoim rodzaju kultura prawosławna walczy z dekadentyzmem Zachodu. Rosyjska czystość moralna ściera się z grzesznym światem otaczającym Rosję i próbującym narzucić mu swój obraz rzeczywistości i pozbawić Rosję i Rosjan ich wyjątkowości.

W tym niecnym planie główne miejsce zajmuje Ukraina. W uzasadnieniach Kremla święta ziemia ruska zamieszkała przez młodszych braci Rosjan, a nie samodzielnego narodu ukraińskiego. Zachód poprzez swoją zakulisową krucjatę przeciw Moskwie próbuje wyrwać Ukrainę spod jej wpływu i ustanowić tam swój porządek, na co Moskwa, oczywiście, zgodzić się nie może. Symbol tzw. ruskiego świata jest zagrożony, a o symbole trzeba walczyć do krwi ostatniej. Stąd nacjonalistyczne wzmożenie wśród rosyjskich elit, które poprzez propagandę państwowych mediów  udziela się także samym Rosjanom.

KREMLOWSKI ODYSEUSZ

Putin to jednak nie tylko car pewnego kawałka królestwa bożego zwanego Rosją. Jego misja ma nie tylko charakter lokalny, ale wręcz uniwersalny. Władimir Władimirowicz sięga więc nie tylko po mity czysto rosyjskie, ale też po spuściznę ogólnoeuropejską. Najnowszy jego zamysł z konwojem pomocy humanitarnej dla Ukrainy jako żywo przypomina mitycznego konia trojańskiego, dzięki któremu Grekom po latach bezowocnego oblężenia udało się w końcu zdobyć Troję. Prezent, który chce zrobić Ukraińcom ze wschodu, wygląda na podobny podstęp.

Rosyjski prezydent widząc bezskuteczność jego najemników na wschodniej Ukrainie niczym Odyseusz, który stał za pomysłem konia trojańskiego, próbuje podstępem zdobyć to, o czym tak skrycie marzy. Dobrze, że Ukraińcy znają mitologię i pamiętają słowa Laokoona – trojańskiego kapłana, który według relacji Wergiliusza miał ostrzegać: „Obawiam się Greków, nawet kiedy niosą dary”.

Tylko czy ta wiedza powstrzyma człowieka, który w swojej polityce dawno już stracił kontakt z rzeczywistością? Człowiek, który tak jak Putin chce stać się mitycznym bohaterem, nie wie, kiedy się zatrzymać.