Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Motyla noga ubogiego Polaka

2013-10-07 6:05

O czasy, o obyczaje! - chciałoby się zawołać za Cyceronem, czytając wyniki badań CBOS, z których wynika, że niemal 80 proc. Polaków lubuje się w używaniu wulgaryzmów. 65 proc. z nas używa ich pod wpływem emocji, 14 proc. - żeby dosadniej się wyrazić. Intryguje to, że odsetek przeklinających jest obecnie najwyższy od 1999 r., kiedy zaczęto prowadzić tego typu badania. Na nic więc zdały się pogadanki edukacyjne porucznika MO Lecha Rysia, który pod pseudonimem Wujek Dobra Rada nauczał w "Misiu" Barei młodych urwisów, żeby nie kląć szpetnie pod nosem.

Chciałoby się zapytać, czemu Polacy w dzisiejszych czasach tak rozkoszują się nieparlamentarnym słownictwem. Co ich do tego skłania? Klimat, który - jak wiadomo - zawsze był przeciwko nam? Spóźniające się autobusy? Nie. To denerwowało zawsze. Co więc wywołuje w nich takie emocje, że coraz częściej pragną wyrażać się dosadniej?

Moim skromnym zdaniem to smutna rzeczywistość otaczającego nas świata tak niewychowawczo wpływa na ludzi. Bo czyż krew człowieka nie zalewa, kiedy słyszy historię, którą dziś opisujemy na stronie 2? Tę o babci, która samotnie opiekuje się niepełnosprawnym wnukiem i po opłaceniu rachunków na miesiąc zostaje jej 300 zł, za które musi wyżywić siebie i wnuka.

Na usta cisną się tu najgorsze słowa, że takich ludzi pozostawia się na pastwę losu. Chciałoby się obrzucić najgorszymi inwektywami naszą klasę polityczną za to, że przez 24 lata III RP nie potrafiła wypracować skutecznego programu pomocy dla najbiedniejszych i najbardziej potrzebujących. Politycy wiele gardłują o tym, że los tych ludzi jest im bliski, ale w praktyce nie chcą nic dla nich zrobić.

Za to namiętnie potrafią mówić o naszej udanej transformacji i pławić się w pochwałach z zagranicy, że Polska to kraj sukcesu. Może dla beneficjentów zmian (w tym polityków) tak, ale dla ludzi biednych niewiele się przez ostatnie 24 lata zmieniło. Jak byli marginalizowani i ubodzy, tak są. A jest jeszcze gorzej, bo przez lata obiecywano im poprawę, która nigdy nie przyszła.

Polacy Wujka Dobrej Rady więc nie posłuchali i klną jak szewcy, ale politycy bardzo dobrze przyswoili sobie jego naukę, która zawiera się w tych oto słowach: "Kiedy znów wyłączą wam ciepłą wodę, przestaną grzać kaloryfery albo stanie komunikacja i wasz kolega znowu zacznie mówić brzydkie wyrazy, wiecie, co zróbcie wtedy? Udawajcie, że nie słyszycie, co do was mówi. Że nic nie słyszycie". I politycy nie słyszą.