Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Kupa szczęścia w PSL, czyli jak zrobić karierę w Polsce

2015-05-07 17:14

Był kiedyś taki skecz w ramach nieodżałowanego „Za chwilę dalszy ciąg programu”. Prowadzący losują z góry listów zwycięzców, kręcą kołem fortuny i przyznają im nagrody. Agnieszka Gabysz wygrała nominację na ministra finansów. „W naszym programie <<Kupa Szczęścia&gt;&gt; można wygrać wszystko, bo w Polsce wszystko zależy od szczęścia” - podsumowuje prowadzący.

Szczęściarą może się też nazwać niejaka Marta Giermasińska, która w wieku 24 lat została wiceprezesem miejskiej spółki ciepłowniczej w Skierniewicach. I to po zaledwie po miesiącu pracy w niej. To się nazywa wygrać los na loterii życia! Szczęściu, jak wiadomo trzeba dopomóc. Pani Giermasińska też nie czekała na gwiazdkę z nieba z założonymi rękoma i odpowiednio zainwestowała swoje uczucia. Jak donosi „Dziennik Łódzki” prywatnie jest bowiem narzeczoną wicemarszałka województwa łódzkiego Dariusza Klimczaka. Człowieka PSL.

PSL jest chyba najbardziej bezczelną partią, jeśli chodzi o obsadzanie swoich ludzi w terenie. Jak ma się odpowiednio dużo szczęścia, żeby urodzić się w rodzinie ludowca lub skraść jego serce, wszelkie trudności w uzyskaniu dobrze płatnej i stabilnej pracy są do pokonania. Wydaje się, że każdy lokalny bonza z PSL wciska swoje rodziny, pociotków i przyjaciół, gdzie tylko może. Znam jeden szpital, na który ludzie marszałka jednego z województw zrobili zamach. W mgnieniu oka rozrosła się szpitalna administracja, a specjalistami w różnych dziedzinach zostali ludzie zupełnie niekompetentni. Zamówieniami publicznymi zajęła się pewna dwudziestokilkulatka po kulturoznawstwie, która wcześniej podobnymi rzeczami się nie zajmowała. Zastanawia mnie, czyją córką jest, że zasłużyła sobie na ten zaszczyt.

Upartyjnienie lokalnych instytucji, i to nie tylko prowadzone przez PSL, jest ze szkodą dla ich funkcjonowania. Za wyspecjalizowane spółki miejskie biorą się zwykli amatorzy, którzy uczą się, jak się je prowadzi w boju, prowadząc do dużych strat finansowych i paraliżu ich funkcjonowania. Rozumiem, że tego upartyjnienia całkowicie nie da się zlikwidować, ale nepotyzm i kumoterstwo są tak jaskrawymi patologiami, że bardzo łatwo je wyeliminować. Trzeba tylko chcieć. Ale kto odmówi uroczej narzeczonej dobrej pracy?

A tak na marginesie: słynny Masa opowiadał kiedyś „Super Expressowi” jak mafia pruszkowska wzięła się za organizowanie wyborów miss. Żona jednego z gangsterów zamarzyła, żeby zdobyć koronę najpiękniejszej. Ponieważ jednak odstawała od reszty dziewczyn, zrobiono ją jedynie wicemiss. „Korona miss to byłaby już przesada” - przyznał Masa.