Tomasz Walczak: Kościół przegra, bagatelizując pedofilię

2019-05-11 5:42

Problem pedofilii niczym miecz Demoklesa wisi nad polskim Kościołem. Niezależnie od tego, czy jesteśmy wierzący, czy nie, trudno nie zauważyć, że nasza kościelna hierarchia zrobiła niewiele lub nic, by się z tym problemem zmierzyć. Kolejnym wyzwaniem rzuconym Kościołowi w tej sprawie będzie dzisiejsza premiera dokumentu Tomasza Sekielskiego, która z tym obrzydliwym zjawiskiem się mierzy.

Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Niewielu jeszcze ten film widziało. Ci, którzy ten seans mają za sobą, są nim głęboko wstrząśnięci. Pewnie kiedy i my go obejrzymy, przeżyjemy podobny szok. Pedofilia to rzecz straszna i odrażająca. A obserwowana wśród księży, którzy są osobami szczególnego zaufania publicznego, budzi szczególną odrazę. Podobnie zresztą jak najgorsze z możliwych reakcji naszych hierarchów, którzy pedofilię wśród duchownych bagatelizują, zrzucają na karb ataku na Kościół, rewolucję seksualną, a czasem – i jest to wyjątkowo paskudne – próbują zrzucać winę na Bogu ducha winne dzieci, które, jak raczył stwierdzić abp Michalik, „lgną i szukają”.

Takie wicie się, kluczenie i szukanie winnych w innych niczego dobrego Kościołowi nie przyniesie. Chronienie sprawców i deprecjonowanie zła, jakie niesie ze sobą pedofilia, to prosty przepis na katastrofę. Takie zachowanie sprawia bowiem wrażenie, że hierarchowie pedofilię w Kościele akceptują, a ona sama przeżarła wszystkie jego struktury. Rozumiem bojaźń przed spojrzeniem prawdzie prosto w oczy i przyznaniem, że Kościół z wykorzystywaniem seksualnym dzieci ma problem. Jednak chowanie głowy w piasek i udawanie, że nic się nie dzieje niewiele zmieni. W końcu przyjdzie się biskupom z tym wszystkim zmierzyć. Z każdym kolejnym doniesieniem o niegodziwościach kleru niechęć do Kościoła będzie się pogłębiać. Przyspieszy to też proces laicyzacji polskiego społeczeństwa, którego przemilczaniem problemu pedofilii nie da się powstrzymać. Kiedy na co dzień jest się wyrocznią w sprawach moralnych, a samemu krzywdzi się niewinne dzieci, trudno oczekiwać zaufania do nobliwej instytucji Kościoła.

Nie wiem, jak długo hierarchowie będą grać na zwłokę, ale chcę wierzyć, że w końcu dojrzeją do tego, żeby wypalić gorącym żelazem patologię w swoich szeregach. Jestem z tych ateistów, którzy dostrzegają ważną rolę społeczną Kościoła i chcieliby, żeby do tej roli on w końcu dorósł. Niestety, na razie nic na to nie wskazuje.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki