Tomasz Walczak: Korwin-Mikke – sezonowa moda, która wkrótce przeminie

2014-05-26 15:05

Eurowybory potwierdziły dwie rzeczy. Jedna sprawa jest oczywista – święta wojna między PO i PiS trwa w najlepsze. Druga to konsekwencja tej pierwszej – część Polaków ma już dość jałowości tego sporu i znów głosuje na partię programowo antysystemową. W wyborach parlamentarnych w 2011 roku zyskał na tym Palikot. Tym razem Janusz Korwin-Mikke i już dziś można z dużym prawdopodobieństwem powiedzieć, że podzieli los swojego imiennika.

Powszechnie wiadomo, że dzisiejsze zwycięstwo jest źródłem przyszłej klęski. Szczególnie dotyczy to partii, które idą do polityki, by wysadzić w powietrze establishment. Proponują rewolucję, wywrócenie do góry nogami wartości powszechnie uznawanych za normę, czystkę wśród elit rządzących. Walczą ze wszystkim i wszystkimi. To bardzo nośne hasła dla tej części wyborców, która zawiodła się dotychczasowym porządkiem i skłonna jest oddać swój głos demagogom, obiecującym im radykalną zmianę treści i formy polityki. Tak poparcie, dające przekroczenie progu wyborczego, zdobywają partie antysystemowe.

Problem dla nich zaczyna się już dzień po wyborach. Nagle z wygodnej pozycji outsidera i bezlitosnego recenzenta znienawidzonego establishmentu staje się jego częścią. Wchodzi do mainstreamu i chcąc nie chcąc traci swoją rolę kogoś spoza, a więc świeżość i posmak nowej jakości, co wyborcy szybko wyczuwają i wycofują swoje poparcie.

Dodatkowo jest jeszcze element happeningu, czy, jak kto woli, cyrku politycznego, który w Polsce wprowadza tego typu ugrupowania na salony. Tylko skandal i kontrowersja pozwalają się przebić na zabetonowaną scenę polityczną. To strategia tyleż skuteczna, co krótkowzroczna. Nie da się bowiem budować trwałego poparcia dla partii jedynie na szokowaniu i epatowaniu. Żądna wrażeń publiczność szybko się tym nudzi.

Te wszystkie problemy stały się udziałem Janusza Palikota i jego ekipy. Teraz zbiera tego ponure żniwo w postaci fatalnego wyniku wyborczego, który może przypieczętować los jego formacji. Nic nie wskazuje na to, żeby to fatum nie dosięgło i Janusza Korwina-Mikke. Oczywiście, można wskazywać, że w przeciwieństwie do Palikota Korwin nie miota się ideowo od ściany do ściany. Owszem, stałość poglądów JKM może imponować. Ale dla jego wyborców, w większości ludzi bardzo młodych, Korwin to zupełna nowość. Mało kto z nich zna szlak bojowy swojego nowego idola. Dla nich to po prostu sezonowa moda.

Jedyne co może przemawiać na korzyść JKM jest cykl wyborczy – do przyszłego roku odbędą się jeszcze dwie kampanie partyjne – do samorządów, i parlamentu. Urok nowości może trwać. Szczególnie w wyborach parlamentarnych. Trudno natomiast oczekiwać, że Korwinowi uda się zbudować struktury lokalne do tegorocznych wyborów samorządowych, które zresztą rządzą się innymi prawami niż te ogólnopolskie. Tu duże znaczenie mają miejscowe komitety wyborcze. Palikot miał pecha, że przez trzy lata była wyborcza próżnia i nie udało mu się nieść na fali początkowego entuzjazmu do jego partii. Te trzy lata wystarczyły, żeby poparcia dla niego zupełnie się załamało. Wydaje się, że termin ważności Nowej Prawicy JKM ma podobny.