Cóż, też nie wiedziałem, czym są rzeczone mezony, dopóki szanowny pan Łoziński mnie nie oświecił, ale jako prosty chłopak po studiach humanistycznych wiem, czym jest klasizm. A sądząc po wpisie arbitra elegancji z KOD, to on tej elementarnej wiedzy nie ma.
Pogarda dla klas ludowych (to właśnie klasizm, panie inteligencie) jest jednak zapisana w kodzie genetycznym nie tylko pana Łozińskiego, ale także sporej części obozu liberalnego. Przez całą III RP liberałowie widzieli w ludziach biednych i niewykształconych roszczeniowców, prostaczków i hamulcowych postępu. Od kabaretu Olgi Lipińskiej po nobliwych publicystów i polityków liberalnych - wszędzie dało się słyszeć utyskiwania na ten okropny lud. Ale czy to jakaś szczególna nowość? Oczywiście nie. Historia polskiej inteligencji dowodzi, że lud zawsze był dla nich przedmiotem, a nie podmiotem polityki. Kiedy klasy ludowe upominały się o swoje interesy, zawsze były przez elity upupiane. To bowiem elity miały posiadać monopol na rację. To one czuły się przewodnikiem "gawiedzi". I tak w polskiej polityce zostało do dziś.
Żadnym wyjątkiem nie jest tu PiS, za którego programową ludomanią kryje się trochę lepiej maskowana, ale jednak pogarda dla zwykłych Polaków. Słynne słowa przypisywane Jackowi Kurskiemu: "ciemny lud to kupi" mogą uchodzić wręcz za motto tej formacji. PiS ludem się brzydzi, traktując go czysto instrumentalnie jedynie jako narzędzie do przepędzenia liberalnych elit i zastąpienia ich swoimi kadrami. A elity, których potrzebujemy, powinny rozumieć, że to klasy ludowe wynoszą je do władzy i w ich interesie powinny one działać. A ludożerstwo liberałów i ludomania pisowców nie spełniają tych warunków.
Program 500+ działa! Wydajemy pieniądze na jedzenie, odzież i edukację