Szczególnie poturbowanie meksykańskich marynarzy w Gdyni ma w sobie coś z nowości. Tym bardziej, że już szuka się pewnych usprawiedliwień dla agresji zabijaków z Chorzowa. Oto pojawiają się głosy, że goście z Ameryki Północnej mieli zaczepiać kobiety na plaży i tym sprowokowali dumnych kibolskich byczków. A więc nie oprychy, a dżentelmeni, którzy stają w obronie ciemiężonych przez jurnych Meksykanów kobiet. Nawet jeśli tak było (wersje policji i prokuratury w tej kwestii się rozmijają), to nie może być żadnego pobłażania agresji zorganizowanych grup zbirów, szukających tylko pretekstu do zadymy. Nawet jeśli robią to w dobrej wierze.
Jeśli i tym razem powiemy, że to prowokacja wobec pokojowo z natury nastawionych ludzi, po raz kolejny utwierdzimy tych ludzi w przekonaniu, iż mogą robić wszystko. Do tej pory wymówką były patriotyczne sektorówki na stadionach i pieśni z repertuaru miłującego ojczyznę Polaka, ale pod flagą biało-czerwoną szli, żeby uskuteczniać swoje bandyckie akcje, a nie krzewić wartości.
Oczywiście, nie chcę wrzucać do jednego worka prawdziwych miłośników piłki nożnej, za których plecami te zbiry się kryją. Znam wielu fanatycznych kibiców, którym nie w głowie zadymy i rzucanie się na ludzi z pięściami, tasakami i siekierami i choć patrioci, to ojczyzną sobie gęby nie wycierają. Robią jednak za listek figowy dla zorganizowanych grup przestępczych, wyrosłych wokół klubów piłkarskich, którzy niczym pierwotne ludy jednoczą się wokół barw klubowych i plemiennego patriotyzmu. Cały czas pamiętam zdjęcie jednego z troglodytów, który pozował w chuście na ustach zdobionej znakiem Polski Walczącej z wyciągniętą w faszystowskim geście ręką. Dla mnie kibolstwo ma taką brzydką gębę. Ale w końcu patrioci, a od niedzieli także dżentelmeni, choć dżentelmenów-patriotów jakoś inaczej sobie wizualizuję.
Nie chcę słuchać po raz kolejny z ust rządzących, że się za to tałatajstwo biorą i nie będzie już dla niego tolerancji. Chcę w końcu skutecznych działań. Od wydarzeń w Bydgoszczy, będących impulsem dla premiera do wydania wojny stadionowym bandziorom, minęło już sporo czasu, a zwycięstwa próżno tu szukać. Prędko go jednak nie zobaczymy, jeśli będą w Polsce ludzie, którzy skądinąd naturalne w każdym kraju istnienie grup przestępczych będą usprawiedliwiać tylko dlatego, że te nie lubią Tuska i Platformy Obywatelskiej i ubierają się w szaty pełnych emocjonalnego zaangażowania i oddanych narodowej sprawie ludzi. Dość już tego żenującego głaskania po główce, prawico!