Weźmy chociażby klasyczny już spot tej kampanii, promujący Armanda Ryfińskiego ze stajni Janusza Palikota. Pokazuje śpiewającego kandydata, oburzającego się wsparciem państwa dla Kościoła i wykrzykującego swoje wyznanie wiary: „Behemoth, Metallica, Slayer - to jest moja liturgia. To moja religia”. Na końcu straszy pies ze świecącymi diabelskimi rogami. Jest też koleżanka z list posła Ryfińskiego czyli Dorota Gardias. W swoim pielęgniarskim stroju służbowym wielką strzykawą wysysa ojrosy z Brukseli i zwracając się do widza mówi: „A teraz zrobimy zastrzyk”. Potem widzimy jak te ojrosy wstrzykuje w chore ciało Polski.
No i jest jeszcze filmik promujący kandydaturę Michała Boniego. To klasa sama w sobie. Jego koncepcja zasadza się na tym, że pewien zbir, szukając czegoś, co wypełni mu czas, postanawia zdewastować plakat wyborczy byłego ministra. Nagle w krzakach, niby deus ex machina, objawia się sam Boni i swym zniewalającym uśmiechem wpływa na zakapiora, który postanawia szkodę naprawić. Całość zamyka hasło wyborcze kandydata PO: „Nie mów nie Boniemu, bo nie”.
Wszystkie te urocze potworki (przykłady można zresztą mnożyć) łączy jedno – chałupnicze metody twórcze, kiepski scenariusz i marna realizacja. Słowem – śmiechu co niemiara. Tak to jednak bywa, że kiedy zawodowi PR-owcy śpią, budzą się demony inicjatywy własnej kandydatów. Niby wiele się mówi o tym, że polska polityka się sprofesjonalizowała, ale spoty, którymi terroryzują nas w tej kampanii pretendenci do europarlamentu tchną duchem wyborczego kiczu i amatorszczyzny początku lat 90. Oczywiście, od bardziej profesjonalnych spotów polityków świat nie stanie się lepszy, ale po co marnować na nie państwowe pieniądze? Żeby udowodnić światu swoją śmieszność i zafundować sobie kpiny opinii publicznej? Panie i panowie, do tego naprawdę nie potrzeba spotów.
Tomasz Walczak: Kampania żenady
2014-05-08
17:37
Jest taka kategoria filmów z angielska zwana „so bad, it's good”, czyli tak żenująco kiepskich, że widz czerpie nieprzyzwoitą przyjemność z ich miernej jakości. Żeby wiedzieć w czym rzecz, wystarczy sobie przypomnieć polskie arcydzieło tego gatunku czyli „Klątwa doliny węży” w reżyserii Marka Piestarka. Ostatnio w obszar kina klasy B śmiało wkraczają twórcy krótszych form - spotów wyborczych do Parlamentu Europejskiego.