Tomasz Walczak: Jeśli damy Putinowi wyjść z Ukrainy z twarzą, on tam wróci

2014-08-24 16:09

We wtorek w Mińsku spotkanie UE-Ukraina-Unia Celna, które ma się zająć kwestią powstrzymania przemocy na wschodzie Ukrainy. Hitem ma być spotkanie prezydentów Poroszenki i Putina. Ich uścisk dłoni będzie zapewne uznany za oszałamiający sukces.

Do niedawna Rosja zupełnie bojkotowała nowe ukraińskie władze, uważając, że doszły do władzy w wyniku zamachu stanu, a demokratycznie wybrani przywódcy zostali zmuszeni do emigracji. Długo wspierała Janukowycza, twierdząc, że dalej uznają go za przywódcę. Od jakiegoś czasu Moskwa wydaje się pogodzona z faktem, iż z politycznego trupa Janukowycza niewiele da się już wycisnąć. Nieśmiało uznaje więc za partnera do rozmowy Petro Poroszenkę. Putin nieoficjalnie spotkał się z nim podczas obchodów rocznicy lądowania aliantów w Normandii. Było sporo szumu, ale Moskwa nie odpuszczała Ukrainie.

Zachód chciałby ponownie zobaczyć obu panów w jednym kadrze. Najlepiej ściskających sobie dłonie i krzywo uśmiechających się do siebie, żeby móc udowodnić, że polityka dialogu z Rosją działa i nie trzeba drażnić rosyjskiego niedźwiedzia np. obecnością wojsk NATO w Polsce i krajach bałtyckich, żeby zachęcić go do wycofania się z wojny z Ukrainą.

To jednak wydają się być pobożne życzenia. Po pierwsze, Putin wyciągając jedną rękę do uścisku, w drugiej trzyma kij. Jego zapewnienia z kolejnych konferencji pokojowych nie są warte papieru, na którym zostały zapisane. Po drugie, sam Putin wypowiedział międzynarodową zasadę, że podpisanych umów trzeba dotrzymywać. Kto dziś pamięta, że Rosja zobowiązała się w połowie lat 90. zapewnić integralność terytorialną Ukrainie w zamian za rozbrojenie nuklearne?

Nawet jeśli najbliższe rozmowy coś dadzą – i Ukraina, i Rosja pójdą na jakieś ustępstwa, nie ma najmniejszej gwarancji, że Moskwa ze swoich zobowiązań się wywiąże. Skoro już raz uznała, że między Rosją i Ukrainą nie ma granicy, że można przerzucać sprzęt i wojsko na wschód Ukrainy, że można jej terytorium ostrzeliwać kanonadą artyleryjską, należy oczekiwać, że w przewidywalnej przyszłości będzie sięgać po to instrumentarium. Tym bardziej, że w koncepcji Kremla Ukraina ma być obszarem destabilizacji i bezhołowia, która ma gwarantować, iż Kijów nie pójdzie w kierunku Zachodu.

Jedyną szansą, żeby utrzeć Putinowi nosa, to dać ukraińskiej armii odnieść zwycięstwo nad separatystami. Aby tak się stało, potrzeba nie tylko wsparcia wywiadowczego USA i tamtejszego know-how. Potrzeba przede wszystkim nowoczesnego sprzętu wojskowego z Zachodu, który pomógłby walczyć z rosyjską nawałą. Putin musi odejść z Ukrainy z podkulonym ogonem. Wyjście z twarzą z tego konfliktu sprawi, że nie wyzbędzie się swoich planów wojskowych. Pokonanie Rosjan w polu to pierwszy krok, by Ukraina mogła się w końcu zacząć z pomocą Zachodu odbudowywać.