Te niewątpliwe nieprzyjemności nauczyły jednak rozumu. Z nieskrywaną satysfakcją donosimy dziś, że dobre czasy dla niezrozumiałego rozdawnictwa publicznych pieniędzy w końcu się w Sejmie skończyły. Nasze demaskatorskie publikacje sprawiły, że o premiach jego marszałkowie i urzędnicy mogą w tym roku zapomnieć. W następnych latach podobno też.
Nie można takiej decyzji nie pochwalić, ale będziemy sprawdzać, czy słowa dotrzymano.
Żałować tylko trzeba, że tego instynktu samozachowawczego zabrakło wcześniej i najpierw trzeba było dać zachłannym utrzymankom podatników po wyciągniętych po kasę łapkach, żeby nabrali choć trochę pokory, nauczyli się oszczędności i zrozumieli, że chytry dwa razy traci. Przynajmniej jeśli chodzi o zaufanie obywatela do instytucji państwowych.
Tej lekcji nie wyciągnęli jeszcze szefowie poszczególnych resortów, którzy co miesiąc pańskim gestem rozdają swoim podwładnym, jak to się ładnie w rządowej nomenklaturze nazywa, premie regulaminowe. Regulaminowo więc borykający się z poważnymi problemami budżet traci setki tysięcy złotych, aby bonusami utrzymać dobre samopoczucie ministerialnych urzędników. Nie ma bowiem nic gorszego, rozumują ministrowie, niż smutny czynownik. Oczywiście, samopoczuciem reszty społeczeństwa mało kto się w rządzie przejmuje. Może więc zamiast tak ostentacyjnie wypinać się na Polaków, warto pójść za przykładem Sejmu? Obiecuję, że pochwalimy.