Komentarz Tomasza Walczaka: Genialna prostota NFZ

2013-11-28 3:22

O tym, że polska służba zdrowia jest dramatycznie niedofinansowana, nie trzeba przekonywać nikogo. Każdy, kto pod koniec roku nieroztropnie zapadnie na poważną chorobę, musi się liczyć z tym, że do 1 stycznia roku następnego nie znajdzie chętnych, którzy mu pomogą. Zakontraktowane przez NFZ pieniądze na leczenie po prostu się skończyły, a jak wiadomo - z pustego i Salomon nie naleje.

Całe szczęście mamy szefową NFZ, panią Agnieszkę Pachciarz, i jej genialne w swej prostocie pomysły. Otóż żeby dziurę w budżecie podległej jej instytucji zasypać, zaproponowała zwiększenie składek zdrowotnych. Że też nikt przed nią na to nie wpadł! Przecież wystarczy np. zażądać od męża, na którego ubezpieczeniu jest bezrobotna żona, żeby płacił więcej. Jak sugeruje pani Pachciarz, takich darmozjadów jest w Polsce ponad milion. Ileż to pieniędzy! I jak łatwo po nie sięgnąć!

W tym genialnym pomyśle jest jednak pewien zasadniczy feler. Otóż problemów naszej służby zdrowia nie rozwiąże się jedynie za pomocą zwiększonych składek. Nie sprawią one, że nagle NFZ stanie się korporacją, która gwarantuje wysoki standard leczenia wszystkim Polakom. W tak newralgicznym sektorze jak opieka zdrowotna państwo musi się liczyć z tym, że nigdy na niej nie zarobi. Bud-żet państwa musi w większym stopniu uczestniczyć w finansowaniu leczenia Polaków i trzeba pogodzić się z faktem, że będzie musiał do niego dokładać.

Ach, i jeszcze jedno. Zanim pani prezes zrealizuje pomysł zwiększenia składek, niech najpierw zajmie się podległą jej instytucją. Ten moloch nie dość, że niezwykle kosztowny, to jeszcze dziurawy jak sito. Wiele pieniędzy jest po prostu marnowanych. Do tego NFZ ulega lobby korporacyjnemu kardiologów czy okulistów, przez co zabiegi tych specjalistów są nieproporcjonalnie wysoko wyceniane. Nie dość, że z tego powodu można przeprowadzić mniej operacji, to jeszcze inne dziedziny, takie jak geriatria, są dramatycznie niedofinansowane. Takich niuansów jest znacznie więcej. Pani Pachciarz jest jednak zakładniczką syndromu Scarlett O'Hary - tak jak bohaterka "Przeminęło z wiatrem" pomyśli o tym jutro. O ile łatwiej jest bowiem działać doraźnie, niż tworzyć kompleksowe rozwiązania na przyszłość.