Wydawałoby się, że należałoby wyrazić wsparcie dla mniejszości seksualnych ciemiężonych, jak całe rosyjskie społeczeństwo i społeczeństwa krajów ościennych, przez władze rosyjskie. Przyjęta niedawno ustawa o zakazie „propagowania nietradycyjnych relacji seksualnych” (sic!), to jawne uderzenie w elementarne prawa człowieka, jakimi w tym wypadku jest wolność wyboru orientacji seksualnej. Dziś za jakikolwiek przejaw takich postaw można w Rosji trafić do więzienia lub narazić się na inne nieprzyjemności. Jako żywo śmierdzi totalitaryzmem, a skoro tak, wolnościowcy na prawicy powinni być oburzeni. Tym bardziej, że w ręku mają kolejny dowód na degenerację Rosji, którą lubią tak podkreślać przy każdej okazji.
A może jednak opowiedzieć się po stronie władz rosyjskich, które są co prawda z gruntu złe, ale przynajmniej walczą o konserwatyzm, tak bliski sercu ludzi z PiS i okolic? Ci brzydzą się, jak Tomaszewski, gejami i boją się, że jak się tym gejom pozwoli istnieć w przestrzeni publicznej, to homoseksualizm rozpleni się jak dżuma i upadek Polski gotowy. Podobne troski podziela (czysto instrumentalnie, jak sądzę) Władimir Putin, stąd rzeczona ustawa. Ale czy wypada iść pod rękę z Putinem?
Jan Tomaszewski daje na to pytanie odpowiedź twierdzącą, co, trzeba przyznać, jest niemałym przełomem. Ba! cudem nawet, bo tak oto jesteśmy świadkami historycznego pojednania między PiS i Putinem, którym zawsze było nie po drodze. Oczywiście, lepiej byłoby, gdy to pojednanie dokonało się między partią Kaczyńskiego i homoseksualistami, ale wygląda na to, że u boku Putina pisowcom raźniej. Wielka szkoda.