„Ideologia gender promuje homoseksualizm. A w takich klubach gejowskich jest darkroom, gdzie każdy może kopulować z każdym, jak zwierzę. Inżynierowie mówią, że tłok powinien poruszać się w cylindrze silnika, a podczas aktu homoseksualnego odbywa się to w rurze wydechowej”. „Istotą działania ideologii gender jest rozerotyzowanie dzieci i w ten sposób odciągnięcie ich od Kościoła. Dlatego Światowa Organizacja Zdrowia nakazuje masturbować dzieci od drugiego roku życia. To tak, jakby im dawać wódkę i narkotyki, by zrobić z nich seksnarkomanów”. „Gender to odmiana hydry ateizmu, podobna do ateistycznego nazizmu i komunizmu, który łącznie zgładził 110 tys. księży, podczas gdy inkwizycja przekazała władzy świeckiej jedynie 4 tys. ludzi, którzy mieli przecież proces”. „W Polsce ideologię gender realizują lesbijki, nienawidzące mężczyzn, duchowo i fizycznie są spadkobierczyniami komunizmu. Trzeba chronić mężczyzn, "Seksmisja" staje się realem”.
Tych kilka cytatów dobrze ilustruje, co słuchającym go w nabożnym skupieniu posłom PiS opowiadał wczoraj ks. Oko. Pomijam już pojęciowy śmietnik, który duchowny wprowadził do dyskusji o gender. Pożenić płeć kulturową z homoseksualizmem, edukacją seksualną, pedofilią, mizoandrią, ateizmem, nazizmem i komunizmem to delikatnie mówiąc logiczna ekwilibrystyka motywowana celowym robieniem wody z mózgu opinii publicznej. Szkoda, że ks. Oko zapomniał dorzucić tu jeszcze eugeniki, in vitro, aborcji, lustracji i Smoleńska. W ten sposób zawarłby w gender wszystkie namiętności odpustowego nurtu polskiego katolicyzmu i histerycznej prawicy. W tym jednym pojęciu zamykałyby się ich lęki i dzięki temu, jak w starej podwórkowej grze w pomidora, na wszystkie lewackie zaczepki można by odpowiedzieć: „Gender!”.
Z punktu widzenia Kościoła jest w tym wszystkim coś znacznie istotniejszego. Otóż barwne refleksje ks. Oko zawierają wszystko to, co sprawia, że wierni odwracają się dziś od katolicyzmu. Wezwania ex cathedra do czystości moralnej, język jadu w odniesieniu do inności i kościelna obsesja ludzkiej seksualności. Dla społeczeństwa, które na co dzień styka się z liberalnymi sposobami myślenia, słowa takie jak ks. Oko to średniowieczny dogmatyzm, daleki od ich patrzenia na świat. Skupienie się na walce z „cywilizacją śmierci”, której, jak rozumiem, gender jest głównym orężem, zamiast ewangelizacji i promowanie nienawiści, a nie miłości do bliźniego, to najprostsza droga do ateizacji, której tak boi się Kościół. Parlamentarny zespół, który chce z tym walczyć, promując poglądy ks. Oko, robi Kościołowi niedźwiedzią przysługę.
Doświadczenia z krótkiego jeszcze pontyfikatu papieża Franciszka pokazują, że otwartość i tolerancja są najlepszą promocją dla katolicyzmu. W wielu krajach Europy, których Kościół się zwijał, zaobserwowano powrót wiernych na jego łono. Jeśli posłowie PiS poważnie myślą, żeby Polacy nie odwracali się od „wiary przodków”, powinni wykorzystać tzw. efekt Franciszka. „Efekt ks. Oko” czyni polskiemu katolicyzmowi więcej szkody niż fatamorgana „ideologii gender” i całe nasze lewactwo razem wzięte.