Po pierwsze, Ukraina nie jest objęta żadnym embargiem na dostawy broni. Nie ma więc przeszkód proceduralnych, powstrzymujących przed dozbrojeniem armii ukraińskiej, która ma pełne prawo, by inwestować w swoje bezpieczeństwo. Co najwyżej istnieje mentalne embargo, każące wziąć pod uwagę reakcję Kremla. Zrozumiałe, że polski rząd nie chce robić z Polski chłopca do bicia, ale i tak w rosyjskiej propagandzie jesteśmy obok USA największym szwarccharakterem. Niewiele więc ryzykujemy. Najgorsze ryzyko jest takie, że inny kraj Zachodu sprzeda swoją broń Ukrainie. My nie zarobimy, a Kijów i tak dostanie to, czego potrzebuje.
Druga, nawet ważniejsza sprawa, to fakt, że Moskwa rzuca coraz większe siły do walki z rządem w Kijowie. Co chwila docierają do nas informacje, że na wschód Ukrainy jadzie z Rosji coraz bardziej zaawansowany sprzęt wojskowy. Dodatkowo, z jej terytorium ostrzeliwane są jednostki armii ukraińskiej. Dziś siły rosyjskie zaatakowały na południu Obwodu Donieckiego, by, jak twierdzą Ukraińcy, otworzyć nowy front. I nie był to zwykły atak sił lądowych, ale nalot śmigłowców bojowych, które przyleciały zza pobliskiej granicy. Rosja ma niemal niewyczerpane zasoby, by wzniecać coraz większe walki na wschodzie Ukrainy i bez dodatkowego sprzętu jej ukraińskie wojska długo mogą nie pociągnąć.
Zakup broni przez Kijów nie rozwiąże jednak wszystkich problemów przez lata niedofinansowanej armii. Petro Poroszenko zapowiedział w czasie obchodzonego w niedzielę Dnia Niepodległości, że władze mają przeznaczyć na zbrojenia 2,2 mld dolarów. W skali budżetu Ukrainy to suma oszałamiająca, ale w skali potrzeb to jedynie kropla. Kluczowa jest więc decyzja polityczna Zachodu, by w końcu stawić czoła rzeczywistości i przestać udawać, że spokojem i negocjacjami można przekonać Putina do ustępstw.
Ukraina, by poradzić sobie z rosyjską nawałą potrzebuje dziś militarnego wsparcia ze strony państw zachodnich. Skoro Kreml bez pardonu śle sprzęt wojskowy, to nie ma powodów, żeby Zachód nie wysłał tam swojego. Nie tylko wzmocniłoby to siłę bojową ukraińskiej armii, ale byłoby jasnym sygnałem dla Putina, że żarty się skończyły i Zachód na agresję Moskwy nie ma zamiaru pozostawać bierny. Problem tylko w tym, że przywódcy krajów NATO są zbyt sparaliżowani strachem przed gniewem kremlowskiego osiłka, by zrobić to, co w tej sytuacji wydaje się niezbędne.
***
Zobacz również wywiad z generałem Stanisławem Koziejem. Szef Biura Bezpieczeństwa Narodowego był gościem Sławomira Jastrzębowskiego w programie "Więc jak?". Generał komentował konflikt rosyjsko - ukraiński, który rozgrywa się tuż za granicami naszego kraju. Generał mówił m.in. czy Polska może liczyć na NATO w razie ataku, jaki jest stan polskiej armii oraz czy Zachód pobłaża Rosji. Oglądaj wywiady redaktora naczelnego Super Expressu w SuperExpress.tv oraz na antenie Superstacji!
Tomasz Walczak: Dozbroić Ukrainę
2014-08-26
17:45
Według doniesień TVN BiŚ, władze Ukrainy zwróciły się do Polski z prośbą o sprzedaż broni, coraz bardziej potrzebnej w walce z rosyjską inwazją. Nasze władze mają czekać na przyszłotygodniowy szczyt NATO, ale czekać nie ma na co.