Tomasz Walczak: Czy strajkowanie stało się bez sensu?

2019-04-16 5:05

Pieniędzy już nie ma i nie będzie – tak od tygodnia rządzący odpowiadają na postulatu płacowe protestujących nauczycieli. Wygląda na to, że za tę buńczuczną postawę wobec słusznych oczekiwań pracowników oświaty PiS na razie nie zapłaci. Kolejne sondaże pokazują, że mimo traktowania strajkujących z buta poparcie dla rządzących nie słabnie. Strajk nauczycieli każe zadać sobie pytanie, czy da się jeszcze robić w Polsce skuteczne akcje protestacyjne. Kiedy bowiem każdy element życia politycznego w naszym kraju staje się z automatu częścią patologicznego sporu PO i PiS, coraz trudniej o walczyć o swoje.

Tomasz Walczak

i

Autor: Piotr Grzybowski Tomasz Walczak

Każda ze stron sporu kolejne protesty z łatwością wpisuje w swoją narrację. Rządzący PiS kolejnym grupom społecznym – czy są to rodzice osób niepełnosprawnych, lekarze rezydenci czy nauczyciele – domagającym się poprawy swojej sytuacji życiowej przylepia łatkę podżegaczy i puczystów wysługujących się „totalnej opozycji”, którym nie zależy na dobru tych, w imieniu których występują, ale na powrocie do władzy „ich przyjaciół” z PO.

Partia Grzegorza Schetyny z kolei za każdy razem protesty uważa za oręż w walce z PiS, próbując postulaty zbuntowanych grup wpisać w szerszy kontekst niegodziwości ludzi Kaczyńskiego i nawołując do odsunięcia ich od władzy dla dobra demokracji, gospodarki i zdrowia psychicznego społeczeństwa.

Dzięki połączonym wysiłkom jednych i drugich, protestujący wpadają w pułapkę POPiS-u – chcąc nie chcąc, stają się aktorami odgrywającymi z góry rozpisane role w teatrze Kaczyńskiego i Schetyny, wywołując przewidywalne reakcje elektoratów ich partii. Ci, którzy stoją murem za PiS, projektują na protestujących wszystkie wady i grzechy przypisywane PO – komunizm, zaprzaństwo, antypolskość. Zwolennicy PO, choć na co dzień w swojej masie brzydzą się socjalem i protestami, popierają strajki, bo uderzają w PiS.

Wszystko to sprawia, że ludzkie problemy i dramaty, które za protestami stoją, nikną z oczu, a ich postulaty rozbijają się o okopy PiS i PO i dlatego tak łatwo je dezawuować i ośmieszać, choć przecież same w sobie idą w poprzek podziałów politycznych. Ale skuteczność protestów poprzez uwikłanie w świętą wojnę polskiej polityki staje się, niestety, żadna. I prędko się to raczej nie zmieni.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki