Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Czekolada wyborcza

2014-11-14 18:27

Ze zdziwieniem otworzyłem ostatnio skrzynkę pocztową. Oprócz tony propagandy wyborczej znalazłem zawiniętą w ulotkę jednego z kandydatów czekoladę. Nie powiem, taka z wyższej półki, a nie jakiś tam wyrób czekoladopodobny. Kandydat zachęca do udziału w niedzielnych wyborach samorządowych i, oczywiście, głosowania na siebie. Pomyślałem, że jakiś oryginał się znalazł, ale nie. Okazało się, że moją redakcyjną koleżankę ścigali po mieście z porami (tak, tak, warzywo).

Pewnie i Państwo stali się ofiarą podobnego wyborczego przekupstwa. I Państwa obdarowali różnymi delicjami. W ten oto sposób wyrażenie kiełbasa wyborcza nabrało nowego znaczenia i  kampania samorządowa stała się promocją z supermarketu, a nie walką na racje i programy. Poziom marketingu politycznego z kolei przypomina wesołe lata 90., kiedy to kandydaci ścigali się na najbardziej siermiężne triki, żeby tylko nagonić sobie wyborców.

Niestety, jaka kampania, taka władza. Polityka samorządowa od dawna jest najbardziej dysfunkcyjnym szczeblem władzy w naszym kraju. Tam gdzie wykuwają się lokalne rozwiązania, panuje największa amatorszczyzna. Nikt jednak profesjonalizacji tam nie wymaga, bo nie ma komu do niej zmuszać – lokalne media do tego powołane są najczęściej uzależnione finansowo od władzy i związanego z nią biznesu, walcząc więc o przetrwanie, odpuszczają stanie na straży standardów.  Szczytem finezji jest najczęściej wybudowanie aquaparku i na tym horyzonty rozwojowe samorządu się kończą. Z czymś takim poradzi sobie każde dziecko, które choć raz grało w legendarną symulację zarządzania miastem Sim City.

Kiedy jednak przychodzi do zarządzania usługami publicznymi finansowanymi z samorządowych budżetów, zaczynają się schody. Osobiście nie znam na przykład miasta czy gminy, gdzie nie byłoby problemu z przyjęciem do państwowego żłobka czy przedszkola. Dzieci zawsze jest za dużo, miejsc zdecydowanie za mało, władza zawsze obojętna na ten problem. O tym nikt w kampanii nie chciał mówić. Nikt nie wspominał, jak zamierza naprawić lokalną władzę. Z ochotą zarzucano nas za to podarkami. Głosując w niedzielę, nie dajmy się złapać na te błyskotki.