Tomasz Walczak: Co może Biedroń?

2018-09-04 16:05

Coraz ciaśniej robi się na lewicy. Do ogólnopolskiej polityki wraca Robert Biedroń, który najpierw ogłosił, że nie będzie ubiegał się o reelekcję na prezydenta Słupska, a dzień potem, że zamierza budować nowy ruch polityczny. Najpierw jednak rusza w Polskę, a w lutym ma ukonstytuować się jego nowy ruch. Czy ma szanse, by namieszać w polskiej polityce?

Robert Biedroń

i

Autor: Marcin Gadomski/SUPER EXPRESS Robert Biedroń

Odpowiedź nie jest łatwa. Przede wszystkim Biedroniowi nie sprzyja kalendarz wyborczy. Choć jest bardzo napięty – w ciągu dwóch lat Polacy pójdą do urn cztery razy – to kolejność wyborów będzie dla Biedronia ogromnym problemem. Nie będzie mógł skorzystać z trampoliny, jaką są wybory prezydenckie. On sam cieszy się bowiem sporym poparciem. W lipcowym sondażu prezydenckim przeprowadzonym dla „Super Expressu” uplasował się na podium z wynikiem 17 proc. Z kolei jeszcze w kwietniu w rankingu zaufania dla polityków zajął pierwsze miejsce, przeganiając Andrzeja Dudę, Mateusza Morawieckiego i Donalda Tuska. Tyle że wybory prezydenckie zakończą maraton wyborczy, a nie go rozpoczną. Powtórki z Pawła Kukiza, który na fali dobrego wyniku w starciu o prezydenturę kilka miesięcy później wprowadził do Sejmu 42 posłów, po prostu nie będzie. Biedroń będzie więc musiał najpierw zbudować popularność swojego ruchu. A to wcale nie będzie takie łatwe.

Oczywiście, urok osobisty i sama popularność Biedronia są jakimś kapitałem, ale w budowaniu partii, która miałaby szansę wejść do parlamentu, potrzeba przede wszystkim czegoś tak przyziemnego jak pieniądze i struktury. Ani jednego, ani drugiego Biedroń dziś nie ma. Czy pół roku peregrynacji i zapowiadanych przez niego wizyt w 40 polskich miastach wystarczy, żeby stworzyć choćby podwaliny struktur? Może być z tym ogromny problem. Nawet bogata i mająca ogromne wsparcie medialne Nowoczesna, która wśliznęła się do Sejmu, nie potrafiła stworzyć solidnych struktur. Efekt tego taki, że aby ratować się przed politycznym niebytem musiała połączyć siły z Platformą Obywatelską. Podobnie w zbliżających się wyborach przepaść może Kukiz’15, który pod względem struktur nie jest w stanie mierzyć się nawet z Nowoczesną.

Co więcej, Biedroń będzie miał przeciwko sobie ogromne machiny propagandowe zarówno pisowskiej prawicy, jak i liberałów ze środowiska antyPiS. Obie strony z różnych powodów widzę w Biedroniu zagrożenia. Zwłaszcza dla antyPiS staje się on głównym wrogiem. Dostrzegając jego potencjał polityczny już od jakiegoś czasu politycy tej opcji nie szczędzą gorzkich słów oraz upomnień, że próbując tworzyć coś swojego osłabia zjednoczony front przeciwko PiS. W mediach kibicujących Platformie i jej przybudówkach pojawia się coraz więcej coraz bardziej krytycznych tekstów na temat Biedronia, których tezy – oparte głównie na wypowiedziach liberalnych polityków – zarzucają mu złe zarządzanie Słupskiem, rejteradę z miasta, wybieranie lansu w wielkim świecie zamiast ciężkiej pracy na miejscu oraz próbują oskarżyć go o aferę pedofilską w rzeczonym Słupsku. Wydaje się to dopiero przygrywką do większej nagonki, zwłaszcza jeśli w sondażach jego inicjatywa będzie zyskiwać. Na razie w jedynym sondażu, który ją uwzględnił, zanim jeszcze Biedroń oficjalnie ogłosił swoje plany, uzyskał 5 proc., które powszechnie uznano za rozczarowujące.

Kolejnym problemem Biedronia jest coraz większy tłok na lewicy. Mamy starą gwardię z SLD, która dość nieoczekiwanie cieszy się niezłym jak na pozaparlamentarną partię poparciem. Jest też lewica z Razem, która w zależności od sondaży potrafi ocierać się o próg wyborczy. W to wszystko próbuje wmieszać się Biedroń, co może skończyć się równie spektakularnym sukcesem, co widowiskową klęską.

Niemniej dużym atutem Biedronia jest to, że w przeciwieństwie do SLD, opierającego się głównie na postkomunistycznych grupach interesu i nostalgikach po czasach sprzed POPiS-u oraz partii Razem, która mimo syzyfowej pracy w terenie nie może wyjść poza elektorat wielkomiejski, ma zdolność do łączenia ludzi o bardzo różnych poglądach. Ciepło spoglądają na niego liberałowie, widzący w nim bojownika o kwestie światopoglądowe oraz lewicowcy, do których trafiają prospołeczne wątki coraz głośniej wybrzmiewające w jego dyskursie. To zróżnicowanie dość wyraźnie widać na spotkaniach z Biedroniem, które ściągają liczne grono ludzi o lewicowych i liberalnych poglądach.

Wspomniane już osobista popularność Biedronia i jego niewątpliwy urok osobisty mogą też zachęcić do głosowania na jego formację ludzi, którzy na wybory chodzić nie chcą, nie odnajdując się w świętej wojnie między PO i PiS. Jeśli uda mu się ich wyciągnąć z domów, jego polityczna przyszłość nie musi rysować się w czarnych barwach. Tym bardziej, że Biedroń wyraźnie próbuje wyjść poza logikę POPiS. Gdyby udało mu się znaleźć sposób, by przekonująco mówić o swoich pomysłach na Polskę, wykraczających poza rytualne spory o to, kto jest komuchem, a kto wariatem, wszystkie obiektywne przeszkody, które musi napotkać marsz Biedronia do wielkiej polityki mogą nie być aż tak istotne.

Player otwiera się w nowej karcie przeglądarki