Problem polega chyba na tym, że PO, a z nią Nowoczesna poszły w ślady PiS, kiedy ten bohatersko przegrywał kolejne wybory. Frontalne ataki na władzę za każdą decyzję, każdą wypowiedź czy każdy gest okazały się jałową strategią. Nawet zmęczenie długimi rządami Platformy jakoś nie bardzo przekładało się na wielki wzrost poparcia dla partii Jarosława Kaczyńskiego, który wydawał się przecież tak naturalny. Opozycyjność totalna była drogą donikąd.
Przełom, jak się wydaje, nastąpił wtedy, gdy PiS przestał mówić jak tetryk, któremu nic się nigdy nie podoba, a zaczął zgłaszać konkretne propozycje, będące miodem na serce zmęczonych latami wyrzeczeń Polaków. Kiedy Bronisław Komorowski rzucał, że jak się komuś w życiu nie powiodło, może wyjechać, PiS mówił, że ma program 500 plus, który da ludziom nadzieję. Kiedy ludzie pytali, jak żyć za marne pensje, a w odpowiedzi padało hasło, że trzeba zmienić pracę, PiS zapowiadał wprowadzenie minimalnej pensji godzinowej, walkę z uśmieciowieniem rynku pracy.
Stratedzy Kaczyńskiego zrozumieli w końcu, że zamiast histeryzować, trzeba mówić do ludzi ekonomicznym konkretem. Większość Polaków nie boli bowiem to, że - jak przekonywał przez lata PiS - rządzą w Polsce "resortowe dzieci", że w Smoleńsku był zamach, a żołnierze wyklęci zostali przez III RP przemilczani. Problemem dla nich jest marny poziom życia. I PiS doskonale zrozumiał te nastroje.
Zobacz: Prof. Jan Hartman: Szanuję coming out Natalii Przybysz
Nie dziwi więc, że według najnowszego sondażu CBOS rząd zyskuje poparcie, a najwięcej ma go wśród mieszkańców prowincji, ludzi ze słabszym wykształceniem i gorzej sytuowanych. To o nich zapominały kolejne rządy (pierwszy rząd PiS też), to oni płacili cenę za transformację ustrojową. I to oni są języczkiem u wagi, który może zadecydować o wyborczym sukcesie, jeśli tylko upomnieć się o ich interesy i - kiedy ma się szansę - o nie zadbać. Tych ludzi nie porywają fetysze obecnej opozycji: Trybunał Konstytucyjny, stan demokracji, aborcja i to, co mówią o nas na świecie. Interesuje ich to, co politycy mogą zrobić, żeby poprawić ich los. Tak długo jak PiS będzie jedyną siłą polityczną, która to rozumie, tak długo liberalna opozycja nie będzie w stanie poważnie zagrozić pozycji rządzącej partii. A znając stan umysłów polityków PO i Nowoczesnej, zrozumienie przyjdzie nieprędko.