Tomasz Walczak

i

Autor: super express

Tomasz Walczak: Bieńkowska i podstępna zima

2014-01-21 16:49

Wszyscy chcemy, żeby politycy mówili prawdę. Sami ich jednak do szczerości zniechęcamy, bo jak już się na nią zdobędą, to wiesza się na nich psy. Kiedyś przekonał się Włodzimierz Cimoszewicz, który jako premier pojechał do powodzian i wypalił, że nie będzie odszkodowań. Trzeba było się ubezpieczyć. Kilka miesięcy później jego SLD przegrał wybory. Dziś szczera jest wicepremier Bieńkowska. Jak już otwarcie przyznaje, że polskich kolejarzy przerasta niesprzyjający klimat, to nawet premier za te słowa musiał przepraszać.

A przecież trzeba docenić, że nie ukrywa się za PR-owskimi gładkimi słówkami. Że nie kłamie. Nie owija w bawełnę. Tego przynajmniej pani wicepremier od nas oczekuje. Sami przecież państwo wiecie, że klimat nigdy nie był po naszej stronie, a jak jest zima to musi być zimno. No i sorry, ale jak jest na minusie, to zamarzają rozjazdy, trakcja zachodzi lodem, pękają szyny. Taka karma. Tym bardziej, kiedy zima taka podstępna. Przecież skoro do połowy stycznia mróz i śnieg nas oszczędziły, to kto się spodziewał, że z taką premedytacją nagle zaatakują? Tak z ręką na sercu, kto by przewidział taki obrót spraw?

Zresztą ekstremalne polskie zimy to nie koniec. Są u nas jeszcze ekstremalnie gorące lata, ekstremalnie łagodne wiosny, i ekstremalnie deszczowe jesienie. Bo z naszą koleją jest jak w tym starym dowcipie o socjalizmie. Jakie są cztery główne przeszkody w drodze do niego? Wiosna, lato, jesień, zima. To samo można powiedzieć o PKP, bo jaka pora roku by nie nastąpiła, to nigdy nie wiadomo, czy pociąg przyjedzie na czas. A to szyny pękają z zimna, a to deformują się z gorąca, a to zalewane są przez ulewy. Cóż, w starciu z naturą w tym przeklętym miejscu Europy, Polak zawsze jest na straconej pozycji.

Jakże naszą narodową dumę musi ranić to, że na Białorusi, stojącej zdaniem wielu, na niższym poziomie cywilizacyjnym, człowiek potrafi z niesprzyjającą aurą wygrać. Nie chciałbym uprawiać apoteozy Łukaszenkowskiego reżimu, ale kilka razy w ostatnich latach zdarzyło mi się w środku zimy przemierzać koleją rządzony przez niego kraj. Mimo siarczystych mrozów i szalejących zamieci nie zdarzyło się, żeby jakiś pociąg przyjechał spóźniony. U nas za to wystarczy 10 stopni na minusie, żeby kilkanaście pociągów utknęło w szczerym polu. Wielu dramatyzuje, że obecne władze budują nam tu drugą Białoruś. Cóż, jeśli ma to oznaczać tyle, że pociągi będą jeździć zgodnie z rozkładem jazdy, to jestem za.