Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny

Tomasz Walczak: Bezdomni z bilbordu, czyli państwo przeciwko biednym i wykluczonym

2015-06-16 21:20

Nielegalny bilbord w centrum Krakowa i mieszkający pod nim bezdomni. Co jest ważniejszym problemem dla władz miasta? Bezdomni.

W tej sprawie jak w soczewce skupia się cała patologia, która trawi Polskę. Bogaci są nietykalni, a ci, którym w życiu nie wyszło państwo nie dość, że nie potrafi pomóc, to jeszcze gnębi ich jak może. Baner stoi niedaleko Wawelu od trzech lat i przez te trzy lata władze miejskie w swojej impotencji nie potrafiły się pozbyć tej samowolki. Bezdomnych za to gotowe są wypędzić niemal natychmiast. Czemu? Bo jak wyznał Filip Szatanik z biura prasowego magistratu, „nie możemy pozwolić na wysypisko śmieci w centrum miasta”. Skoro tak droga władzom Krakowa jest estetyka, to czemu cwaniak, który baner postawił i szpeci reprezentacyjne centrum miasta, wodzi za nos miejskich włodarzy, a ci nie potrafią z nim wygrać?

Jasne, że mamy prawo, które nie pozwala błyskawicznie i skutecznie walczyć z budowlanymi samowolami. Ale skoro już pozwalamy by reklama beztrosko urągała wszelkim zasadom prawa, to czemu niepokoić mieszkających pod nim bezdomnymi? Otóż, z prośbą o usunięcie bezdomnych zwrócił się właściciel samowolki, a miasto na współpracę przystało. Łatwiej jest walczyć ze słabszym, czyli bezdomnym, niż z silnym, czyli posiadającym odpowiednie środki, żeby ścigać się po sądach z magistratem. I nie przeszkadza w Krakowie fakt, że samowolka budowlana jest złamaniem prawa, a bezdomność nie jest w naszym kraju karana. I jeśli już właściciel banera się oburza, że mieszkają pod nim bezdomni, miasto nie powinno w ogóle na to zwracać uwagi.

Niestety, w naszym kraju wiele rzeczy postawionych jest na głowie. Mentalność w III RP ukształtowana jest przez święte prawo własności i nawet jeśli własność jest nielegalna, okazuje się, że podlega ochronie instytucji państwa. Bieda i wykluczenie interesują państwo tylko wtedy, kiedy wchodzi w drogę majętnym. Ci z kasą są u nas w ogóle pod specjalną ochroną. Nadal pokutuje myślenie, że jak się da bogatym, to się podzielą z biednymi i wszyscy będą szczęśliwi. Ta teoria nigdy nie potwierdziła się w praktyce, ale ponieważ bogaci mają większą siłę przebicia niż ci, którym w życiu nie wyszło, nikt nie chce tego zmienić. Historia z Krakowa jest tylko jednym z wielu przygnębiających przykładów, kiedy rządzący – czy to na szczeblu centralnym, czy lokalnym – mając do wyboru pomoc możnym i wpływowym czy ubogim i pozbawionym głosu, stają po stronie tych pierwszych. Niby mieszkamy w chlubiącym się swoimi sukcesami rozwiniętym kraju w środku Europy, ale podejście do kwestii społecznych mamy jakby żywcem wyjętych z trzeciego świata.