Tomasz Walczak

i

Autor: Artur Hojny Tomasz Walczak

Tomasz Walczak: Aż tęskno za Budapesztem w Warszawie

2018-01-17 6:10

Pamiętają Państwo, jak po kolejnych przegranych wyborach w 2011 r. prezes Kaczyński pocieszał swoich wyborców, mówiąc, że będzie jeszcze Budapeszt w Warszawie? Wtedy brzmiało to kuriozalnie i niebezpiecznie, bo już wtedy węgierski premier Viktor Orbán szalał nad Balatonem, podważając nie tylko demokratyczny charakter tego kraju, lecz także powoli prywatyzując go dla swoich zauszników.

Dziś, po tym, co czasami wyprawia PiS, aż tęskno za polskim Orbánem i Budapesztem w Warszawie. Węgier wiele ma za uszami, ale jednego nie można mu odmówić - jest nieprzeciętnie zdolnym politykiem, który jak mało kto potrafi lawirować między prawicowym szaleństwem a turborealizmem politycznym. PiS wiele się od niego nauczył, ale zamiast lekcji z realpolitik wybrał wagary. Orbán może i jest uważany za niegrzeczne dziecko Europy, ale na tyle umiejętnie radzi sobie z instytucjami unijnymi, że nigdy nie doczekał się za swoje wybryki kary. Na węgierskim podwórku potrafi zgrywać radykała, ale kiedy jedzie do Brukseli, stroi się w szaty konstruktywnego polityka. I wie, że czasem nie wystarczy mieć moralnej racji, żeby coś ugrać. Trzeba mieć jeszcze argumenty. Czasami zrobić krok do tyłu, by pójść o dwa kroki do przodu. Tak jak w sprawie uchodźców. Do niedawna mówił w tej sprawie jednym głosem z PiS: żadnych uchodźców, chyba że po moim trupie. A tu nagle ogłasza, że w sumie to pod pewnymi warunkami "chętnie weźmiemy udział w systemie dla uchodźców". Zrozumiał, że upór w tej sprawie nic jego krajowi nie da, a sama zapowiedź w rozwiązywaniu problemu uchodźców może mu wiele rzeczy w Brukseli ułatwić.

PiS pokazał już, że tak wysublimowanych gier dyplomatycznych prowadzić nie potrafi. Może nawet bardzo by chciał, ale nie bardzo umie. Myśli, że jak głośno będzie tupał nogą, to może ktoś się przestraszy. Myśli, że skoro jest przekonany o swojej racji, to inni po prostu powinni ją zrozumieć i dać mu spokój. Tak to niestety nie działa i może się okazać, że za ten dyletantyzm przyjdzie mu zaraz płacić ogromną cenę. A Orbán będzie mógł tłumaczyć, że to nie on jest problemem. To Polska PiS jest chorym człowiekiem Europy. Orbán to nie moja bajka polityczna, ale skoro i tak mam żyć w kraju rządzonym przez prawicowy populizm, to wolę profesjonalnego populistę, a nie amatora. Wolę oryginał niż wybrakowaną podróbkę.

ZOBACZ TAKŻE: Tomasz Walczak: Niech z kranów płynie ciepła woda

Nasi Partnerzy polecają