Gdyby jednak całe to towarzystwo miało rację, powinniśmy zacząć notować bezprecedensowe bezrobocie. W końcu program 500+ ruszył już pełną parą. I co? Okazuje się, że w lipcu zanotowaliśmy kolejną rekordowo niską stopę bezrobocia. Bez pracy pozostaje 8,6 proc. Polaków, co jest najlepszym wynikiem od 25 lat. Gdzie więc ta katastrofa wieszczona przez przeciwników aktywnej polityki społecznej państwa? Gdzie te miliony bumelantów, migających się od pracy, żyjący z pieniędzy wypłacanych przez państwo?
Po raz kolejny okazało się, jak liberałowie stereotypowo myślą o Polakach i jak ochoczo przypisują im cechy, których ci nie posiadają. Ludzie pokroju Jeremiego Mordasewicza najchętniej widzieliby w nich, szczególnie w tych gorzej sytuowanych, nierozumnych troglodytów, którzy tylko kombinują, jak tu wykorzystać państwo i dzięki jego pomocy żyć bez pracy jak pany. Dla naszych liberałów bieda równoznaczna jest z patologią. Ale nic bardziej błędnego. Ludzie biedni wbrew krzywdzącym stereotypom są bardzo racjonalni. Wiedzą, że świadczenie państwa nie zastąpi im pensji, ale może poprawić jakość ich życia. Dlatego nie rzucają masowo pracy, co statystyki bezrobocie udowadniają. Równie racjonalne jest to, że nie chcą harować u plantatora truskawek za 3 zł na godzinę. Po prostu wolą zarabiać więcej.
Tkwienie liberałów w przesądach dotyczących rzekomej gnuśności biednych jest tym bardziej dziwne, że wierzą oni głęboko w ideę homo oeconomicus, człowieka przedsiębiorczego, dążącego do maksymalizacji swoich zysków. Skoro według nich dbanie o własny interes ekonomiczny jest naturalną kondycją właściwą każdej istocie ludzkiej, to czemu osobom mniej majętnym nasi liberałowie jej odmawiają? Poza ich pogardą dla biednych chyba nie da się tego inaczej wytłumaczyć. Może czas, żeby zaczęli patrzeć na rzeczywistość równie racjonalnie jak ci, którym tej racjonalności podobno brakuje.
Zobacz: Prof. Tomasz Nałęcz: Nie róbmy kroku w kierunku barbarzyństwa