"Super Express": - Po co Kościół organizuje Światowe Dni Młodzieży? Wierni mają tyle okazji do spotykania się, że może to nie jest aż tak konieczne?
Tomasz Terlikowski: - To był pomysł Jana Pawła II. Pod koniec lat 70. i na początku 80. zauważył we Francji, ale także w wielu innych krajach, że młodzi bardzo garną się do Kościoła. Choć hierarchowie przekonywali go, że jest zupełnie odwrotnie, że młodych to nie interesuje. Dziś jest zresztą podobnie. W pewnym momencie, w 1985 roku w Rzymie, Jan Paweł II na światowe spotkanie młodych organizowane przez ONZ zwołał także Światowe Dni Młodzieży. I to był sukces.
- 300 tysięcy ludzi.
- Tak. I od tamtej pory co 2-3 lata organizowane są te cykliczne spotkania. Po co? Po to, żeby przypominać Kościołowi i młodym ludziom, że w Chrystusie są dostępne dla nich odpowiedzi na wszystkie najważniejsze pytania. Jan Paweł II świetnie to rozpropagował zwłaszcza takim mistrzowskim spotkaniem w Manili, na Filipinach, w którym wzięło udział 5 milionów osób! Jednak nawet tam, gdzie liczba uczestników nie była tak imponująca, to za Jana Pawła II było ich więcej, niż spodziewali się tego hierarchowie.
- Jest taki zarzut wielu publicystów, że takimi imprezami Kościół na siłę się odmładza.
- Kościół nie musi się odmładzać na siłę, bo ci ludzie przyjeżdżają sami z siebie. W mojej parafii pojawili się wierni z Hondurasu czy Peru. I biorąc pod uwagę standardy latynoskie, musieli na to wydać naprawdę ogromne kwoty. Dobrowolnie. Przyjechali, bo wiedzą, że papież reprezentuje Chrystusa na Ziemi. Chcą manifestować, że są po tej stronie rzeczywistości. Jeżeli ktoś musi się na siłę odmładzać, to liberałowie i europejska lewica. To oni mają wyborców i działaczy głównie po "60". I jeżeli powinniśmy się spieszyć, by kogoś kochać, bo zbyt szybko odchodzi, to właśnie liberalną lewicę.
- Europejski katolicyzm przeżywa jednak od lat problemy.
- To prawda. To wynika z tego, że jak powiedział papież Franciszek, Europa jest bezpłodną babcią bez woli życia. W Afryce, Indiach, na Filipinach Kościół jest niezwykle silny. Rodzą się setki tysięcy dzieci, są chrzczone.
- Na Zachodzie bardziej widoczni są jednak młodzi muzułmanie niż katolicy.
- Zależy gdzie. W USA wyraźnie widać, że jest takie pokolenie nazywane "papa boys", wychowanków pielgrzymek Jana Pawła II i jest bardzo aktywne.
- USA to specyficzny kraj, w którym nawet lewicowemu prezydentowi Bóg nie schodzi z ust podczas wystąpień publicznych.
- Tak, ale też w Europie bywa naprawdę różnie. Pamięta pan młodych Francuzów, którzy są co prawda mniejszością, ale byli widoczni podczas wielkich manifestacji w obronie małżeństwa i rodziny? To było 1,5-2 miliony ludzi na ulicach. Młodzi chrześcijanie ruszyli się też w zlaicyzowanych Włoszech czy Hiszpanii. To efekt działań Jana Pawła II i Benedykta XVI. Wielu z nich to też ludzie, którzy odkrywali wiarę już za pontyfikatu papieża Franciszka. Nie mam jednak wątpliwości, że nie będzie odrodzenia Europy - i celowo nie mówię o Kościele, ale Europie - dopóki powrót do chrześcijaństwa nie będzie bardziej masowy.
- Papież Franciszek przyjedzie i jak to zapowiada część mediów, skarci polskich polityków za ich stosunek do muzułmanów?
- Nie sądzę, by przyjęło to postać ostrych słów. Nie wykluczam, że papież będzie mówił o uchodźcach. Kiedy wczytamy się, co naprawdę mówi papież o uchodźcach, to są to jednak nieco inne słowa niż te zmanipulowane przez media. Papież mówi, że uchodźców należy przyjmować, ale równocześnie podkreśla, że państwo ma prawo decydować, kogo przyjmie, a kogo nie. Dodaje także, że uchodźcy mają obowiązek dostosować się do reguł rządzących w danym państwie. I jeżeli tego nie robią, to państwa mogą się przed tym bronić. Nie wątpię jednak, że jeżeli padnie jakiekolwiek zdanie o uchodźcach, to media zrobią z tego i tak to, co im się podoba.
- Przy okazji Światowych Dni Młodzieży, po zamachach we Francji, wyraża się obawy o bezpieczeństwo tak dużej grupy "niewiernych" z punktu widzenia radykalnego islamu zgromadzonych w jednym miejscu.
- Niebezpieczeństwo zawsze istnieje, ale z kilku powodów Kraków wydaje mi się bezpieczniejszy niż Paryż. Muzułmanie na Bliskim Wschodzie mordują chrześcijan, ale na Zachodzie atakują raczej cele świeckie. Klub muzyczny, sala koncertowa, supermarket, transport publiczny czy klub gejowski, to były do tej pory cele. Dodatkowym zabezpieczeniem jest brak etnicznych dzielnic, które mamy na Zachodzie. Nie chodzi o to, że wszyscy muzułmanie wspierają terrorystów. W takich dzielnicach jest im jednak łatwiej się ukryć, zorganizować. Ludzie nie chcą się mieszać, nie reagują, nie informują policji. W Polsce jest to z oczywistych względów utrudnione.
Czytaj: Czy Polska jest bezpieczna na ŚDM? Komentuje Jarosław Zieliński