Trzy lata po śmierci Barbary Blidy jesteśmy w punkcie wyjścia. Film "Wszystkie ręce umyte. Sprawa Barbary Blidy" pokazuje, jak dużo jest w tej sprawie wątpliwości i niedomówień. W zasadzie wszystko trzeba byłoby zacząć od początku. Być może dlatego dokument Sylwestra Latkowskiego i Piotra Pytlakowskiego jeszcze przed zejściem ze stołu montażowego budził tyle kontrowersji.
Najpierw trwała ostra walka o to, by do jego realizacji w ogóle doszło. Potem na warsztat wzięli go "niezależni" dziennikarze, którzy choć filmu nie widzieli, postanowili go na swoją modłę zrecenzować. To tak, jakby stojąc na ziemi, pisać o przeżyciach z lotu balonem. Cóż, jak widać, można....
Nie jestem bezkrytycznym odbiorcą tego dokumentu. Jest przegadany, kiepsko zmontowany. Być może niepotrzebnie autorzy tak wyeksponowali wątek podający w wątpliwość tezę o samobójczej śmierci posłanki. Choć trzeba przyznać, że w świetle faktów pytanie, czy Blida mogła zginąć w trakcie szarpaniny, jest jak najbardziej zasadne. Kąt, pod jakim kula weszła w ciało, wyklucza naturalne ułożenie dłoni trzymającej rewolwer, broń nie upadła na ziemię tylko została na szlafroku, a przede wszystkim nie zostały na niej odciski palców.
Nie mam zamiaru robić z Blidy świętej Barbary. Ale nie będę też "wycierał sobie gęby" - co zarzucał politykom PiS Kazimierz Kutz - człowiekiem, który dzisiaj nie może się bronić. Będę pytał i szukał odpowiedzi.
Dlaczego służby przyszły do domu Blidów o szóstej na ranem? Była minister stawiała się na każde przesłuchanie. Czy i tym razem nie można było jej po prostu wezwać? Można było - tylko wtedy nie byłoby spektaklu z wyprowadzaniem zapłakanej i upokorzonej kobiety. Nie byłoby konferencji, na której ogłasza się sukces w walce z układem.
Co wreszcie z "twardymi dowodami" na Blidę, o których mówił Zbigniew Ziobro? Te dowody to przede wszystkim zeznania Barbary Kmiecik zamieszanej w sprawę mafii węglowej. Skądinąd niepoparte żadnymi... dowodami. Teraz wiemy, w jaki sposób je zdobyto, a raczej "wydobyto". Kmiecik mówi, że była zastraszana. Dwie cele dalej zamknięto jej córkę... Ten sam los miał spotkać jej męża.
Wątpliwości budzi także rola, jaką w całej sprawie odegrał Grzegorz Ocieczek. Okazuje się, że ówczesny wiceszef ABW dobrze znał męża Kmiecik - a jak twierdzi Kmiecik - także i ją. Był częstym gościem w jej stadninie. Przyjeżdżał, biesiadował i podobno nie płacił. Podobno wypytywał też o Blidę... Po co?
Wreszcie, dlaczego funkcjonariusze, którzy byli w domu Blidy, przez trzy godziny nie zlecili zabezpieczenia śladów? Dlaczego jedynemu świadkowi zdarzenia - mężowi posłanki - kazali wyjść i czekać na karetkę pogotowia? Co w tym czasie robili? Dlaczego wbrew przepisom umyli ręce? Dlaczego wreszcie za spartaczoną akcję nie ponieśli konsekwencji?
Trzy lata po śmierci Blidy warto też zapytać, co w tej sprawie zrobiła sejmowa komisja. Trudno oprzeć się wrażeniu, że gdyby jej szef więcej czasu poświęcił na pracę, a mniej na lansowanie się w mediach, o sprawie Blidy wiedzielibyśmy więcej.
A tak po ponad trzech latach wiemy tylko tyle - co uzmysłowił nam film - że wiemy niewiele.
Tomasz Sygut
Zastępca szefa działu Polityka