„Super Express”: – Kampania wyborcza na finiszu, tymczasem wbrew zapowiedziom nie wygląda na to, by Koalicja Obywatelska miała odnieść sukces w wyborach samorządowych. Patrząc na sondaże, nie macie poczucia porażki?
Tomasz Siemoniak: – Przede wszystkim wybory samorządowe to nie wybory parlamentarne. Jest tam wiele istotnych elementów. Dla ludzi bardzo ważne są na przykład wybory prezydentów największych miast. I tu – jak wynika z najnowszych sondaży – kandydaci Platformy Obywatelskiej mają zdecydowaną przewagę. Drugim ważnym elementem są wybory do sejmików.
– I tu już nie jest tak różowo. Chyba nie ma szans, że powtórzycie wynik sprzed czterech lat i zdobędziecie władzę w 15 z 16 województw?
– Przypomnę, że w 2014 r. w wyborach do sejmików wojewódzkich był remis. O tym, że przejęliśmy władzę aż w 15. sejmikach, zadecydował świetny wynik naszego koalicjanta, czyli Polskiego Stronnictwa Ludowego. Bardzo trudno więc jednoznacznie ocenić, co oznacza zwycięstwo w wyborach samorządowych. Na pewno będzie kilka miejsc, gdzie odbędą się spektakularne starcia – na przykład w Warszawie Trzaskowski – Jaki. Tam wygrana może mieć prestiżowe znaczenie.
– No i sejmiki. Jak stracicie władzę w pięciu czy sześciu sejmikach, to będzie to duża porażka?
– Tak, ale przypomnę, że w 2014 r. PSL miało 23 proc. poparcia. Jak ludowcy powtórzą ten wynik, to oczywiście będzie możliwe powtórzenie sukcesu sprzed czterech lat.
– A jeśli PSL – co bardzo prawdopodobne – uzyska gorszy rezultat?
– Przewodniczący Grzegorz Schetyna w jednym z wywiadów powiedział, że przejęcie władzy w połowie sejmików, może więcej – w dziesięciu – byłoby pozytywnym wynikiem. Na wynik PSL czy SLD nie mamy wpływu.
– Koalicja Obywatelska, Zjednoczona Prawica, PSL, Sojusz Lewicy Demokratycznej. W wyborach do sejmików cały czas mówimy o partiach politycznych. Czy nie jest to jakaś porażka państwa, naszego samorządu, że w sejmikach, a więc w regionach, liczą się nadal partie polityczne, a prawie nie ma komitetów lokalnych?
– Nie uważam tak, przynajmniej jeśli chodzi o wybory do sejmików. Sejmiki to takie regionalne miniparlamenty. I w każdym kraju rywalizacja w regionach na tym szczeblu toczy się między dużymi partiami. Oczywiście mamy komitet Mniejszości Niemieckiej na Opolszczyźnie czy Ruch Autonomii Śląska na Śląsku. Jest komitet samorządowy, który na Dolnym Śląsku ma dwa mandaty w sejmiku. Ale generalnie – Mazowsze liczy 5 mln ludzi. Jest większe niż niejeden europejski kraj. Partie nie są niczym złym. Na nich zasadza się demokracja. A na szczeblu sejmiku każdy ruch będzie partią, nawet jeśli formalnie tak się nie określi.
– Akurat tu działacze bezpartyjnych ugrupowań podnieśliby głos oburzenia.
– Niesłusznie, bo formacja działająca na terenie całego regionu spełnia już definicję partii. Jakieś środowisko, które kandyduje, ma wspólne wartości, interesy, chce przejąć władzę. Zasadne jest oczywiście pytanie o jakość partii. Ale nie o to, czy partie powinny prowadzić politykę w sejmikach.
– Z ust przewodniczącego klubu PO Sławomira Neumanna padło zaproszenie dla twórcy Nowoczesnej Ryszarda Petru. Skąd pomysł na zaproszenie polityka w sumie niewielkiej siły politycznej?
– To wyciągnięcie ręki do wszystkich, którym zależy na tym, by odsunąć Prawo i Sprawiedliwość od władzy. Na demokracji, gospodarce rynkowej. Tak należy rozumieć słowa przewodniczącego Neumanna. Żadne rozmowy się w tej chwili nie toczą. Oferta jest dla wszystkich, którzy chcą z nami współpracować. Na pewno znacznie bliżej Ryszardowi Petru do Koalicji Obywatelskiej niż do PiS-u. To jest oczywiste.
– Barbara Nowacka, która niedawno dołączyła do Koalicji Obywatelskiej, ma być wzmocnieniem lewicowego nurtu w KO. Ryszard Petru ma wzmocnić nurt liberalny czy bardziej chodzi o starą taktykę: ,,nie ma wroga w liberalnej rodzinie”?
– Trochę tak jest, że chodzi o zasadę, że nie ma wroga po jednej stronie. A co do spraw programowych, to myślę, że Nowoczesna, choć nie ma już w niej Ryszarda Petru, ma poglądy takie jak on. Wartością jest on sam i ewentualnie osoby zgromadzone wokół niego. Natomiast w sensie ideowym jest mu bardzo blisko do obecnej Nowoczesnej. Bo tworząc Koalicję Obywatelską, mamy różne poglądy, często się różnimy. Nadrzędny cel – odsunięcie PiS od władzy i obrona demokracji jest jednak wspólny zarówno z panią Lubnauer, jak i panią Barbarą Nowacką.
– To przyjrzyjmy się tym różnicom. Okazuje się, że nie będzie poparcia KO dla proponowanej przez Barbarę Nowacką ustawy liberalizującej aborcję. Nie obawia się pan zgrzytów na finiszu kampanii wyborczej?
– Barbara Nowacka, przystępując do koalicji, mówiła, że przyszła z taką misją, by wszystkie środowiska prodemokratyczne się jednoczyły. Dotyczy to środowisk także o tej wrażliwości bardziej lewicowej. I proszę zauważyć, że podczas przemówienia na wspólnej konwencji mówiła o sprawach społecznych, socjalnych. To nie jest czas, by dziś dzielić się w sprawach światopoglądowych. To ze strony pani Nowackiej bardzo odpowiedzialna postawa. Skupia się ona na takich kwestiach jak darmowe posiłki. To jest tak, jak w OKP po 1989 r. byli politycy od Jacka Kuronia po Jana Łopuszańskiego i Stefana Niesiołowskiego, którzy niebawem zbudowali ZChN. My różnimy się między sobą, nikt różnic nie ukrywa, ale to nie czas, by kłócić się o takie sprawy jak światopogląd.
Rozmawiał Przemysław Harczuk
Tomasz Siemoniak: Sukces w dużej mierze zależy od PSL
2018-10-01
5:00
Szef sztabu wyborczego PO o kampanii partii