"Super Express": - Na wystawie "Polska w NATO" przygotowanej przez MON nie uwzględniono Bronisława Geremka czy Aleksandra Kwaśniewskiego, którzy przyczynili się do wejścia Polski do NATO. Dlaczego obóz rządzący nie potrafił w tych ważnych dniach dla Polski wznieść się ponad podziały polityczne?
Tomasz Sakiewicz: - Są różne opinie na temat tej wystawy. W opisach jest udział wszystkich. Jeżeli chodzi o zdjęcia, to wybrano tych, których uznano za najważniejszych.
- Ale czy prezydent Andrzej Duda czy prezes Jarosław Kaczyński są aż tak ważni, żeby umieszczać ich na wystawie?
- Jest prawdą, że środowiska prawicowe postulowały wejście Polski do NATO, a dzisiejsze środowiska Unii Wolności i obozu Lecha Wałęsy takiej koncepcji się sprzeciwiały. To było w latach 1992-1993. Potem im się to zmieniło. W jakimś sensie środowiska sprzeciwiające się NATO były beneficjentem zmiany sytuacji geopolitycznej. Pierwszy krok ku NATO zrobili: Jan Olszewski, Witold Waszczykowski, Jan Parys, Grzegorz Kostrzewa-Zorbas. Do 1996 roku wielkich starań nie widziałem ze strony innych polityków.
- Może PiS powinien w niektórych momentach wznieść się ponad podziałami.
- To nie jest tak, że nie ma Geremka czy Kwaśniewskiego. Oni nie są wyeksponowani jako główne postacie wystawy. Koncepcję wejścia Polski do NATO sformułowało inne środowisko. Kwaśniewski czy Geremek nie byli głównymi postaciami wejścia Polski do NATO - taka jest prawda.
- Stowarzyszenie Solidarni 2010 rozdawało w trakcie szczytu NATO ulotki mówiące o tym, że Rosja była odpowiedzialna za katastrofę smoleńską. Czy to było dobre miejsce, żeby rozdawać broszury o takiej treści?
- Jedni robią tak, drudzy robią inaczej. Solidarni 2010 to małe stowarzyszenie, które robi, na co ma ochotę. Ma do tego święte prawo, bo żyjemy w demokratycznym kraju. Byłem zadowolony, że była wystawa o Smoleńsku. Honor Polaków zobowiązuje, żeby mówić o katastrofie w Smoleńsku.
ZOBACZ: Szczyt NATO: „Polska na obronę wydaje więcej i lepiej”