Tomasz Piechal: Albo odwołanie rządu, albo mocna pacyfikacja ludności

Były dziennikarz "Super Expressu" mówi o wciąż zaogniającej się sytuacji na Ukrainie

"Super Express": - Od szczytu Partnerstwa Wschodniego w Wilnie minęło kilka dni, ale w ukraińskich miastach ciągle jest niespokojnie. Ludzie wyszli na ulice w akcie sprzeciwu wobec decyzji prezydenta Janukowycza, który zawiesił podpisanie umowy stowarzyszeniowej z Unią Europejską. Milicja pacyfikuje demonstracje. Jesteś w Kijowie i doświadczyłeś tego na własnej skórze.

Tomasz Piechal: - W sobotę o 4 nad ranem Berkut zaczął pacyfikować Euromajdan, który do tego momentu był całkowicie pokojowy i nie działo się tam nic niezgodnego z prawem. Staliśmy tam już kilka godzin, grzaliśmy się przy koksownikach, rozmawialiśmy, śpiewaliśmy.

- Ilu ludzi było tam o 4 rano?

- Tysiąc, może dwa. W tym przedziale. Na Majdan wjechały ciężarówki ze sprzętem i elementami konstrukcyjnymi choinki świątecznej. Chwilę po nich zjawiły się oddziały Berkutu, czyli sił specjalnych milicji. Bez powołania się na jakąkolwiek decyzję sądową czy rozkaz zaatakowały pokojowo nastawionych manifestantów. Zostaliśmy skutecznie odcięci i jedyną drogą ucieczki było przejście przez ścieżkę zdrowia pod berkutowskimi pałami.

- Ciebie też to spotkało?

- Nie tylko mnie. Bito kobiety, osoby starsze. Ludzie przewracali się, tratowali. Jak ktoś upadł i szybko się nie podniósł, był dotkliwie bity. Ja sam upadłem, byłem kopany i bity pałkami po głowie. Udało mi się jakoś uciec, pomogli mi ci, którzy także uciekali. Ludzie mieli potwornie rozbite głowy, byli cali we krwi. Byłem świadkiem ataku serca pewnego emeryta. Widziałem też wielu ludzi, którzy ze złamaniami kończyn musieli być niesieni przez innych. To wszystko nie wydarzyło się w ramach samobrony milicjantów, jak to opisywało ukraińskie ministerstwo spraw nadzwyczajnych. To były czysta agresja, brutalność i bezprawie. Tam nikomu nie przyszło do głowy, żeby bić się z uzbrojonymi milicjantami.

- Nie masz ochoty wracać do domu, widząc to wszystko?

- Jestem tu z Ukraińcami, bo droga ucieczki nie jest żadną drogą. Trzeba to wszystko relacjonować, bo w mediach na Ukrainie jest ogromne zakłamanie. Ludzie, którzy nie mają dostępu do Internetu, są karmieni stekiem kłamstw. Nie można zostawić Ukrainy samej.

- Kto demonstruje na Ukrainie? Da się jakoś opisać tych wszystkich ludzi?

- Euromajdan i wspieranie kursu na europejską integrację były porywem serca młodych. Oni byli wspierani przez pozostałych, którzy przynosili im ciepłe jedzenie i dobre słowo, ale nie wychodzili manifestować. Teraz zmieniła się struktura tego protestu. Gdy chodzę po ulicach Kijowa, widzę cały przekrój społeczeństwa. Brutalne pacyfikacje tylko zmobilizowały Ukraińców. Teraz już nikt nie chce stać spokojnie z boku.

- Podobno milicja w niektórych miejscach odmówiła siłowej interwencji wobec manifestantów.

- Berkut we Lwowie odmówił wykonania rozkazu Kijowa i pacyfikacji. Do tego funkcjonariusze zapowiedzieli, że w przypadku przyjazdu berkutowców z innego miasta będą walczyć przeciw nim i bronić demonstrantów. Berkut, który pacyfikował Majdan w Kijowie, też nie był z Kijowa, tylko z innych części Ukrainy. Z Krymu, Ługańska lub Doniecka.

- Jakie są nastroje wśród manifestantów?

- Sytuacja jest szalenie dynamiczna. Ludzie w tej chwili są bardzo niezorganizowani. Nastrój zmienia się z godziny na godzinę. Najpierw na Euromajdanie były optymizm i wiara, potem to trochę podupadło. Następnie pojawił się Berkut, był szok i leczenie ran. W niedzielę na ulice wyszło wielu ludzi, i to podniosło wszyskich na duchu. Teraz znowu milicja użyła gazu i nikt nie wie, co się będzie działo. Nastroje mogą się zmieniać, ale na pewno nie zmieni się determinacja ludzi. Mam przynajmniej taką nadzieję.

- Jak to się skończy?

- Trudno powiedzieć. Nikt nie kontroluje tego, co się dzieje. Nie ma jednej grupy, która by to wszystko jakoś organizowała. Ludzie na Majdanie Niezależności nie do końca wiedzą, co robić. Ale Janukowycz wszedł na drogę, z której nie ma odwrotu. To, co się stało na Majdanie, było sygnałem do zrywu, ludzie mówią już o rewolucji. Wcześniej tego nie było. To byłoby coś niesamowitego, gdyby się skończyło jakąś formą kompromisu. Widzę dwa warianty: albo odwołanie rządu, albo bardzo mocna pacyfikacja ludzi.

- Ile czasu może utrzymywać się obecna sytuacja?

- Ona jeszcze będzie trwać. Pytanie, jaką formę przybierze. Czy znowu będzie to jakiś Majdan? Chyba nie. Raczej ogólnokrajowe protesty i strajki. Mam tylko nadzieję, że nie przyjmie formy radykalnej i brutalnej walki ulicznej.

Tomasz Piechal

Ekspert ds. Ukrainy, eastbook.eu