"Super Express": - Przedwczoraj sąd przesłuchał prezydenta Komorowskiego. Dlaczego tylko trzy stacje telewizyjne dostały pełną akredytację pozwalającą na transmisję tego wydarzenia? TV Republika i TV Trwam odmówiono.
Prof. Tomasz Nałęcz: - Nie posiadam żadnej wiedzy w tej sprawie. To sąd był gospodarzem tego posiedzenia. Kancelaria Prezydenta, mając na uwadze spokojne procedowanie, tylko udostępniła lokal. Prezydent nawet grzecznie stał, dopóki sąd nie zorientował się, że wypadałoby pozwolić usiąść głowie państwa. Sędzia o wszystkim decydował, również o transmisji.
- Zeznania prezydenta różnią się od zeznań innych osób związanych z Platformą...
- Prezydent jest tylko świadkiem w tej sprawie. I mówi to, co zapamiętał. Zresztą zwracał uwagę, że przedstawia swoją wiedzę w najlepszej wierze i w takim kształcie, w jakim nią dziś dysponuje. Prezydent potwierdzał swoje zeznania w prokuraturze, więc jego zeznania z zeznaniami innych świadków musi zestawić sąd. Linia obrony pana Sumlińskiego jest taka, że przedstawia się jako rycerz bez skazy, a w roli oskarżonego chciałby obsadzić prezydenta.
- Prezydent nie wyszedł z roli, gdy naciskał na sąd, mówiąc: "proszę o uniemożliwienie oskarżonemu zadawania pytań, które insynuują moje zaangażowanie w rolę w zdobyciu aneksu".
- Bronisław Komorowski zareagował gwałtownie tylko raz - kiedy pan Sumliński chciał związać z tą sprawą kwestię wypadku syna prezydenta. Uznał za niegodziwość próbę wiązania osobistej tragedii rodzinnej z tą sprawą i jego reakcja znalazła zrozumienie ze strony sądu. Sąd najwyraźniej potwierdził, że nie widzi powodów, aby wiązać te sprawy.
ZAPISZ SIĘ: Codziennie wiadomości Super Expressu na e-mail