"Super Express": - Minister Sikorski dobrze zrobił, zwracając się do szefowej unijnej dyplomacji o pomoc w odzyskaniu wraku tupolewa?
Prof. Tomasz Nałęcz: - Zrobił dobrze i w stosownym czasie. Nasze dotychczasowe intensywne działania, które miały doprowadzić do powrotu wraku do Polski, okazały się nieskuteczne. W takiej sytuacji to minister spraw zagranicznych zwraca się o wsparcie do unijnej dyplomacji. Tak jak każdy z nas w momentach trudnych szuka wsparcia w rodzinie, tak Polska szuka go w rodzinie unijnej.
- Nawet koledzy z partii Sikorskiego twierdzą, że to wyraz słabości naszej dyplomacji. A Józef Oleksy mówi o kapitulacji. Szef MSZ abdykował ze swojej funkcji?
- Nie nazwałbym tego abdykacją. Polska dyplomacja sięga po dodatkowy argument, nie rezygnując z dalszych własnych działań. Zwracając się o pomoc do Unii, chce je po prostu wzmocnić i sprawić, że będą bardziej skuteczne.
- Jeśli uznać ten argument, to może przynajmniej powinno się to odbyć bez takiego szumu? A tak obwieszczamy całemu światu, że mamy problem z Rosją, choć nie od dziś wiadomo, że dyplomacja lubi ciszę.
- Aby na to pytanie odpowiedzieć, trzeba więcej wiedzieć niż ja. Oczywiście, ma pan rację, mówiąc, że dyplomacja rozgłosu nie lubi. Doświadczenie historyka podpowiada, że im więcej w dyplomacji dyskrecji, tym więcej skuteczności. Jednak zdarzają się też sytuacje, kiedy upublicznienie jakiejś informacji jest elementem przyjętej strategii. Rozumiem, że skoro minister zdecydował się na taki krok, nie czekając na jej realne efekty, to chce mieć dodatkowego sojusznika w postaci europejskiej opinii publicznej.
- Opinia publiczna opinią publiczną, ale nie komplikuje to trochę działań unijnej dyplomacji?
- Upublicznienie takiego kroku z jednej strony trochę komplikuje możliwe działanie, ale z drugiej strony daje pozytywny efekt w postaci poparcia Europejczyków. Rozumiem, że taki był zamysł ministra Sikorskiego.
- Ja tego zamysłu nie rozumiem. Tym bardziej że oprócz niemocy dyplomacji pokazuje to słabość samych polityków PO, którzy nie potrafią nic z Rosją załatwić i, jak to powiedziałaby prawica, chodzą na pasku Rosji. Dla mnie to strzał w stopę.
- Tylko ludzie złej woli mogą nie wykazywać zrozumienia dla tych działań. Doceniam dobre intencje ministra Sikorskiego i autentyczną chęć załatwienia tej sprawy. To trochę jak w wojsku - nie mogąc rozstrzygnąć walki dotychczasowymi siłami, sięga się po odwody. Tymi odwodami jest unijna dyplomacja.
- Nie wiem tylko, czy będą to odwody, które zadecydują o sukcesie.
- Przyznam, że zbyt wielkim optymistą nie jestem, ponieważ rozstrzygające jest tu stanowisko Rosji. Uważam, że najbardziej prawdopodobne jest to, że Rosjanie powiedzą pani Ashton to, co mówią nam. Mają zresztą wygodną podkładkę w postaci swojego śledztwa.
- A nie ma pan wrażenia, że minister Sikorski zwraca się do Unii z prośbą o pomoc, wiedząc to samo co pan i nie uzyskując nic od pani Ashton, będzie miał wytłumaczenie, że skoro nawet Bruksela nic nie pomoże, to czego chcecie od nas?
- Nie traktowałbym tej sprawy instrumentalnie. Wydaje mi się, że zwrócenie się w tej sprawie do Unii w intencji ministra będzie dla Rosji dowodem determinacji Polski w tej sprawie. Na pewno nie zabraknie krytyków tego kroku, ale alternatywą jest nierobienie w tej sprawie niczego. Każdy ruch jest lepszy niż bezczynność.
Prof. Tomasz Nałęcz
Doradca prezydenta Komorowskiego