Tomasz Lis przeczuwał swoją chorobę? Tajemnicze słowa nabrały znaczenia

„Każdy dzień w zdrowiu jest prezentem, niekiedy błyskawicznie znikającym. Podziękowałbym też za zdobycze medycyny, na przykład za procedurę wbijania się igłą w udo, tak by za chwilę za pomocą kamery można było naprawiać mózg” - napisał Tomasz Lis w felietonie do świątecznego wydania „Newsweeka”. Co dziennikarz chciał przez to powiedzieć?

Dla pozostającego w szpitalu Tomasza Lisa zdobycze medycyny i możliwości rehabilitacji nabrały teraz specjalnego znaczenia. Jego słowa brzmią tajemniczo i niemalże proroczo, jeśli weźmie się pod uwagę, że świąteczne wydanie tygodnika mogło powstawać jeszcze przed trafieniem dziennikarza do szpitala.

Zdrowie może szwankuje, za to wola walki na pewno nie opuściła dziennikarza. W niedzielę wysłał do swojego kolegi wiadomość, która mówi jasno: nie dam się złamać!

„Przede mną długa i żmudna rehabilitacja. Jestem totalnie zdeterminowany by zrobić absolutnie wszystko co trzeba by wrócić do zdrowia, pełni sił, pełnej sprawności i do was, tak szybko jak się da” - zapewnił naczelny tygodnika. Swoje obecne problemy porównał do „złowrogiego podmuchu”, który zwalił go z nóg i zdemolował życie. O godzeniu się z przeciwnościami nie ma jednak mowy. Wiadomość, którą odczytano podczas niedzielnej gali wręczenia nagród tygodnika, wzbudziła aplauz jego przyjaciół i współpracowników.

Przypomnijmy, że Tomasz Lis od ubiegłego wtorku przebywa w szpitalu w Olsztynie na oddziale intensywnej terapii, dokąd trafił po nagłym pogorszeniu się stanu zdrowia. Zarówno lekarze jak i żona Hanna Lis (49 l.) odmawiają komentarzy na temat stanu zdrowia dziennikarza.

Zobacz: Pierwsze wakacje w tropikach. Jak uchronić się przed chorobami

Czytaj też: Jak jeździć zimą? Wolniej, niż latem. Ale to nie wszystko...

Kiedy wzywać pogotowie! Kup i przeczytaj!