Informację o tym, że Lis, znany przecież z prowadzenia zdrowego trybu życia trafił do szpitala, wielu przyjęło z niedowierzaniem. Ani on, ani jego żona Hanna nie zdradzili dokładnie, co mu się stało. - Szczególne serdeczne życzenia świąteczne składam lekarzom z oddziału neurologii Specjalistycznego szpitala wojewódzkiego w Olsztynie, którzy 13 dni temu uratowali mi życie i pracownikom tego oddziału, którzy następne, trudne dni, uczynili nie tylko znośnymi, ale i sympatycznymi – informował przed świętami Bożego Narodzenia dziennikarz. Kilka dni wcześniej poinformował, że wraca do domu.
ZOBACZ TEŻ: Lis wraca do Warszawy. Znany dziennikarz opuścił olsztyński szpital
Jak się okazuje, Tomasz Lis nadal nie powrócił do pełnej sprawności. W sobotę w Warszawie odbędzie się „Marsz Tysiąca Tóg”, w proteście przeciwko „ustawie kagańcowej” autorstwa PiS, która ma na celu dyscyplinowanie sędziów. Dziennikarz bardzo chciałby pojawić się na tej manifestacji, jednak nie będzie to możliwe. Dlaczego?„Niestety nie będę mógł wziąć udziału w „marszu tysiąca tóg”. Wprawdzie po kilku tygodniach znowu umiem już chodzić, ale nie mam togi, a przede wszystkim zgody na wyjście ze szpitala choćby na godzinę. Ale będę z protestującymi sercem i myślami” - poinformował na Twitterze.