"Super Express": - Wygląda na to, że po wczorajszym wystąpieniu Grzegorza Schetyny wiemy już, że marszałkiem Sejmu zostanie wskazana przez premiera Tuska Ewa Kopacz. Kogo z nich wolałby pan zobaczyć na tym stanowisku?
Tomasz Jastrun: - Trudno powiedzieć, kto się bardziej na tę funkcję nadaje, bo kandydat na to stanowisko został wyłoniony w wyniku naturalnej walki ambicjonalnej w szeregach PO. Odpada jeden z graczy, którego premier Tusk planuje zastąpić inną osobą.
- Kiedy już zostaliśmy postawieni przed faktem dokonanym, czy pana zdaniem Ewa Kopacz sprawdzi się na nowym stanowisku?
- Jeśli chodzi o nią, to przede wszystkim należy się zastanowić, czy poradziła sobie z kierowaniem służbą zdrowia. Na pewno nie da się jasno określić, czy zrobiła wszystko, co mogła, żeby sprawnie ona funkcjonowała. Jednak w mojej ocenie sprawdziła się na tym niezwykle wymagającym stanowisku.
- Ministerstwo Zdrowia to dobry poligon dla osób aspirujących do najważniejszych funkcji państwowych?
- Wydaje się, że tak. Pamiętajmy, że każdy minister zdrowia musi się mierzyć z niekończącą się listą wyzwań. Tym samym Ewa Kopacz zaprawiła się w bojach, musząc podejmować bardzo trudne i niepopularne decyzje i skupiając na sobie masę niechęci. Warto przypomnieć, że udało się jej wygrać sprawę szczepionek przeciwko ptasiej grypie, których nie chciała kupić, widząc w nich jedynie sposób na zysk dla firm farmaceutycznych i żadnej korzyści dla pacjentów. Było to pokerowe zagranie, ale jak się okazało - bardzo słuszne. Pokazała, że nie boi się kontrowersyjnych decyzji i potrafi nie tylko bronić, ale też trzymać się swojego zdania. Myślę więc, że ma papiery na to, żeby zasiąść w fotelu marszałka Sejmu.
- Ma szansę zapisać się jakoś szczególnie w historii polskiego parlamentaryzmu?
- Tego jeszcze nie wiemy. Na pewno jako minister zdrowia musiała mieć ogólne rozeznanie i szybki refleks czy umiejętność wchodzenia w cały gąszcz przepisów, wśród których musi się poruszać także marszałek. A mieliśmy już marszałków, którzy kompletnie się gubili i nie bardzo wiedzieli, co robią. Czasami strach było na to wszystko patrzeć.
- To nie szkoda, żeby tracić taką dobrą minister zdrowia?
- Jeżeli reforma służby zdrowia idzie dobrze, to rzeczywiście warto się zastanowić, czy nie powinna jej skończyć. To jest w ogóle jakiś polski problem, że ludzie nieustannie zmieniają swoje funkcje i nie kończą tego, co zaczęli.
- A Grzegorz Schetyna był dobrym marszałkiem?
- Myślę, że sprawdził się w tej roli. Można więc powiedzieć, że dobrego marszałka zastąpi inny dobry marszałek, co jest niezwykle istotne dla polskiego parlamentu, bo nie sparaliżuje jego prac.
- Jak pan ocenia fakt, że na jedno z trzech najważniejszych stanowisk w państwie trafia osoba, która jest prawą ręką premiera?
- Tradycyjnie w takiej sytuacji ma to swoje plusy i minusy. Jedni mogą powiedzieć, że to umacnia Platformę w parlamencie i zagraża demokracji. Dla drugich to dobrze, bo pozwala łatwiej kierować państwem, które ich zdaniem powinno być silniejsze.
- Więzi między marszałkiem i premierem zapowiadają się jednak na niezwykle silne. Powinny takie być?
- Oczywiście, relacje między premierem, prezydentem i marszałkiem mogą być dobre, ale nie "bliźniacze". Nie możemy oczekiwać, iż nie powinno być żadnych konfliktów, innych opinii i walk, żeby te inne opinie zachować. Byłoby to niezdrowe.
- Pożądany model to szorstka przyjaźń?
- Trochę tak i wydaje mi się, że na linii prezydent - premier coś takiego występuje. Byłoby dobrze, jeśli również w relacjach premiera z marszałkiem taki model by funkcjonował. Nie wiem, czy tak samo będzie z Ewą Kopacz, ale wydaje mi się, że jest ona silną osobowością i można być spokojnym w tej materii.
Tomasz Jastrun
Poeta, prozaik, publicysta "Newsweeka"