"Super Express": - W najnowszym Europejskim Konsumenckim Indeksie Zdrowia Polska zajęła 27. miejsce w Europie na 33 zbadane państwa. Gorzej niż u nas służba zdrowia wygląda tylko m.in. w Serbii czy Albanii. Raczej trudno czuć dumę z takiego wyniku...
Tomasz Latos: - Ten raport pokazuje w sposób obiektywny - bo trudno zarzucić mu związki z opozycją - jak wiele jeszcze mamy do nadrobienia, i nie jest on dla mnie zaskoczeniem. Dystans, który nas dzieli od Holandii czy Danii, które są liderami tego rankingu, to odległość rzędu stąd do innej galaktyki. Ale musimy sobie powiedzieć to wprost - nie da się troszczyć o zdrowie obywateli we właściwy i kompetentny sposób za pieniądze, które w tej chwili są przeznaczane na służbę zdrowia.
- O jakich pieniądzach mówimy?
- Obecnie jest to nakład finansowy rzędu 4,5 proc. PKB. Pamiętajmy, że w Europie standardem jest 6 proc. Dodatkowo efektywność wykorzystania tych środków znacząco spada przez chaos w systemie. Walny wkład ma tutaj Ministerstwo Zdrowia poprzez swoje nieodpowiedzialne i pełne błędów inicjatywy. Przecież praktycznie w każdej ustawie z pakietu Kopacz są rażące uchybienia. Swoje robi też NFZ, który dzieli pieniądze w sposób często niezrozumiały i kontrowersyjny.
- Mnie szczególnie zaniepokoiła informacja, że po 2 latach od ostatniego raportu - kiedy to byliśmy miejsce wyżej i uznawano, że ewidentnie pniemy się w górę - spadliśmy o jedną pozycję i to jeszcze z uwagą, że jesteśmy krajem, który nie czyni postępów. Skąd ta zmiana?
- To wynika m.in. z tego, że rządząca Platforma Obywatelska od pięciu lat uparcie twierdzi, że pieniędzy w systemie jest dość. Tymczasem to niedofinansowanie jest ewidentne i naprawdę nie trzeba wielkiego wysiłku, by się o tym przekonać. Wystarczy wizyta w pierwszym lepszym polskim szpitalu. Nie da się dobrze zarządzać służbą zdrowia, pisząc wadliwe ustawy i pozostawiając ją w stanie wiecznego niedofinansowania. Konsekwencje za to ponoszą pacjenci, jak np. ostatnio chorzy na raka, którzy nie mogli otrzymywać z powodu niedopatrzenia MZ niezbędnych im leków onkologicznych.
- Ta sprawa wpisuje się skądinąd w treść raportu, który wskazuje, że jednym z największych mankamentów polskiej służby zdrowia - prócz długiego czasu oczekiwania na wizytę u lekarza czy zabiegi - jest ograniczony dostęp do nowoczesnych leków i wysoka umieralność na raka.
- To wszystko jest przecież widoczne jak na dłoni. Nie mogła być to żadna niespodzianka dla Ministerstwa Zdrowia, a jeżeli faktycznie ta sprawa ich zaskoczyła, to potwierdza to tylko ich niekompetencje. O wszystkich problemach służby zdrowia pisze i mówi się od lat. Problemy tymczasem pozostają te same.
- To m.in. niedobór lekarzy. W Polsce na tysiąc pacjentów przypada ich 220. Gorzej w Europie jest tylko w... Albanii.
- I to jest prawdziwy dramat. Bo polskich lekarzy przyjmują na całym świecie z otwartymi rękoma. Problem nie leży więc w ich edukacji, która stoi na wysokim poziomie - a tutaj źródła problemów doszukuje się MZ - ale w tym, że nie gwarantuje się lekarzom dobrych perspektyw na rozwój. I to trzeba zmienić, a nie system kształcenia.
Tomasz Latos
Wiceprzewodniczący Sejmowej Komisji Zdrowia, PiS