"Super Express": - Najnowszy sondaż GfK Polonia pokazuje, że gdyby wybory prezydenckie odbyły się dzisiaj, to Lech Kaczyński zwyciężyłby w pierwszej turze, uzyskując 18 proc. poparcia, czyli o jeden procent więcej od Bronisława Komorowskiego. Natomiast według sondażu przeprowadzonego przez PBS DGA obydwaj kandydaci zdobyliby po 21 proc. głosów. A przecież urzędującej głowie państwa wieszczono wyborczą zagładę...
Janina Paradowska: - Nic się nie zmieniło. Zawsze, gdy w spisie kandydatów na urząd prezydenta nie było Włodzimierza Cimoszewicza, to Lech Kaczyński, według sondaży, przechodził do drugiej tury.
- To nie jest "przejście do drugiej tury", lecz zwycięskie przejście do drugiej tury lub przejście łeb w łeb z kandydatem najpopularniejszej partii.
- Co z tego? Liczy się wynik ostateczny. Będą dwie tury, a w drugiej Kaczyński przegrywa z każdym kandydatem. Problemem prezydenta jest duży i stały negatywny elektorat.
- Ale w kampanii wyborczej nie będzie działać na rzecz zakonserwowania elektoratu, lecz jego rozszerzenia, w tym - przekonania do siebie przeciwników.
- Każda kampania ma swoją dynamikę - swoją liczbę haków - ale dziś trudno jest mi sobie wyobrazić, żeby Kaczyński potrafił do siebie przekonać tych Polaków, którzy nie chcą jego reelekcji. Sondaże zaś są pustą zabawą, dopóki nie został wskazany oficjalny kandydat Platformy. Na razie to jest tylko polityka gazet: na pierwszej stronie pisze się, że Kaczyński wygrywa, żeby na drugiej stronie wyjaśnić, że tylko w pierwszej turze, bo drugą przegra.
Janina Paradowska
Publicystka "Polityki"
Sukces głowy państwa
"Super Express": - Czy spodziewał się pan, że decyzja Donalda Tuska o wycofaniu się z wyścigu prezydenckiego tak bardzo zmniejszy szanse innych kandydatów Platformy?
Piotr Skwieciński: - To było do przewidzenia. Jeśli wyborcy Platformy utożsamiali z kimś tę partię, jeśli się w kimś z tej partii zakochali, to tylko w Donaldzie Tusku. Żaden inny polityk PO do tego stopnia nie skupia na sobie sympatii do Platformy. Gdy Donalda Tuska zabrakło, te sympatie się podzieliły.
- Skoro Komorowski wypadł tak słabo, może lepszym kandydatem byłby Sikorski...
- Nie można tego wykluczyć. Bardzo ważnym elementem politycznego przesłania Platformy, zwłaszcza w mniej artykułowanej, a bardziej wizerunkowej warstwie, jest wizja młodości i nowoczesności. Patrząc z tej perspektywy na kandydatów PO, Sikorski test na polityka młodego i atrakcyjnego przechodzi, a Komorowski już nie. Nie oznacza to, że Sikorski byłby lepszym prezydentem. Jednak aspekt bycia partią Polski nowej, młodej i alternatywnej wobec tej tradycyjnej reprezentowanej przez PiS jest istotny i Donald Tusk musi to wziąć pod uwagę. Z drugiej strony Komorowski to polityk z kośćca Platformy i ma znacznie większy wpływ na jej kierownictwo. Z Sikorskim może być różnie w przyszłości. Pamiętamy, jak na moment przed wyborami parlamentarnymi w 2007 roku zmienił front i przystąpił do Platformy, w której do dziś bywa postrzegany jako outsider.
- Oba sondaże przewidują wejście Lecha Kaczyńskiego do II tury wyborów. To dla niego powód do zadowolenia?
- Tak, jeśli zważymy na to, że wcześniej większość sondaży nie dawała mu szansy nawet na wejście do drugiej tury. A to dla urzędującego prezydenta byłoby klęską chyba bezprecedensową. Kaczyński zaczyna powoli odrabiać straty, ale przed Pałacem Prezydenckim jeszcze daleka droga. Siła antypisowskiego resentymentu jest wciąż ogromna. Dziś celem Kaczyńskiego jest druga tura, w której na równorzędnej pozycji startowałby do walki z kandydatem Platformy. Nie wiemy, czy ten scenariusz się powiedzie. Jednak obecne sondaże wskazują, że prezydent odniósł pierwszy ważny sukces na tej drodze.
Piotr Skwieciński
Publicysta "Rzeczpospolitej"