Kandydat idealny? Nie tym razem
„Super Express”: Raport Fundacji Batorego „Prezydent na trudne czasy” kreśli ramy kampanii i zbliżających się wyborów prezydenckich. Kogo w takim razie Polacy chcą na prezydenta? Bo chyba niekoniecznie człowieka, który – jak w castingu Jarosława Kaczyńskiego – jest młody, wysoki, okazały, przystojny, znający języki.
Krzysztof Izdebski: - Na pewno chcemy, żeby to był właśnie ktoś, kto dobrze wygląda, mówi wieloma językami, kto jest stanowczy. Ale bardzo ważną cechą, której Polacy oczekują, jest też niezależność. Stąd, jak podejrzewamy, bierze się m.in. popularność Sławomira Mentzena, który odgrywa rolę przeciwwagi dla duopolu KO–PiS. To wszystko są cechy idealnego kandydata, ale takiego kandydata idealnego w tym wyścigu nie ma.
– No tak, każdy adept nauk społecznych wie, że typy idealne w przyrodzie nie występują.
– Dokładnie. Bazowanie na tym, jak sobie właśnie wyborcy wyobrażają idealnego kandydata, niekoniecznie musi przełożyć się na głosy. Teoretycznie bowiem takim idealnym kandydatem obecnie może być też na przykład Szymon Hołownia.
– Poparcie poniżej 10 proc. to trochę słabo jak na ideał.
– No właśnie, wygląda nieźle, chyba mówi językami, jest bardzo popularny, a na pewno potrafi się zachować. Ale jego kandydatura nie budzi wielkiego entuzjazmu wyborców. Co jest o tyle ciekawe, że równolegle robimy badanie kampanii wyborczej w internecie i Hołownia ma tam najwyższe zasięgi. Nie przekłada się to jednak na to, że Polacy uważają, iż byłby dobrym prezydentem. Ten idealny kandydat oprócz tego, że wpisuje się w oczekiwania społeczne, musi mieć jednak jakieś zaplecze, które na tego kandydata będzie pracować. I to z entuzjazmem.
Nawrocki walczy w wojnie, która dawno się skończyła?
– I prowadząca w sondażach trójka rzeczywiście ma ustabilizowane otoczenie polityczne. Więc chyba nie dziwi, że to akurat oni są na czele.
– Dziwi oczywiście to, że Karol Nawrocki nie doszusował do poziomu poparcia PiS.
– Z waszego raportu wynika, że są istotne dla wyborców sprawy, w których rozjeżdża się z tym, co uważa elektorat PiS-u. On po prostu nie jest tak jednorodny jakby chcieli tego liderzy PiS.
– Generalnie elektoraty dzielą się na betonowe i takie, których trzeba bardziej zachęcić. I to ten drugi liczy się najbardziej. To szczególnie ważne w wyborach prezydenckich. Widać we wszystkich badaniach, że Nawrocki jest gorszym kandydatem, niż jest oceniany PiS. W elektoracie tej partii nie ma mianowicie entuzjazmu dla jego kandydatury.
– Trzaskowski budzi ten entuzjazm? Czy po prostu jest kandydatem PO, więc ludzie na niego głosują?
– On jest w innej sytuacji. Choćby to, że konkurował z Sikorskim i został wyłoniony w swego rodzaju prawyborach, daje mu legitymację. Widać też, że zdobył elektorat, który głosował na ugrupowania koalicyjne Platformy i zdeklasował kandydatów koalicji. Nawet Mentzen potrafi wybić się poza elektorat Konfederacji. Jego bycie pomiędzy największymi partiami się podoba. Nawrocki jest politykiem typowym dla PiS-u, ale typowym dla PiS-u sprzed kilku lat. Wybranym na kandydata bez uwzględnienia tego, że świat trochę poszedł do przodu, że konserwatyzm i religijność jednak się zmieniła. Inne są dziś po prostu priorytety.
– Sztab PiS pełen jest generałów, którzy prowadzą zakończoną już dawno wojnę?
– Tak. PiS robi kampanię trochę według wzoru Dudy z 2015 roku. A elektorat PiS od tego czasu się zmienił. Oprócz najtwardszego elektoratu są w nim też ludzie, którzy są rozczarowani Tuskiem, ale Nawrocki zdaje się, że nie jest po prostu odpowiedzią. Nie jest też tym, który może łączyć i paradoksalnie część elektoratu PiS-u może widzieć to w Trzaskowskim.
Emocje wyborców: zniechęcenie i bezsilność, ale nie rewolucja
– W ogóle pozycja Trzaskowskiego wydaje się dziwnie wysoka, kiedy weźmie się pod uwagę, że głównymi emocjami, na które Polacy wskazują w badaniach są niepokój, rozczarowanie, zniechęcenie, bezsilność, wściekłość. Nastroje takie jakbyśmy byli w przededniu rewolucji, a rządów kontynuacji.
– Tak, ale mimo wszystko ogólne nastroje, mimo że są gorsze niż na początku rządów Tuska, to ciągle są lepsze niż w 2023 roku, kiedy rządził PiS. Poziom niezadowolenia nie dobił jeszcze do tych rejestrów. Oczywiście dojmuje bardzo duży niepokój o koszty życia czy sytuację międzynarodową, ale przebadaliśmy też szczególnie interesującą grupę tych, którzy deklarują się jako zdemotywowani do pójścia do wyborów, którzy mogą decydować o ostatecznym wyniku wyborów.
– I jak oni patrzą na świat i w konsekwencji na politykę?
– Uważają, że sytuacja jest w zasadzie beznadziejna. Choć uważają, że świat i Polska zmierzają w złym kierunku, zastrzegli od razu, że u nich i ich rodzin sprawy mają się jeszcze dobrze. Jednym słowem, tego, co dzieje się wokół nich, nie odczuwają na swojej skórze.
– Czyli indywidualne strategie przetrwania na razie nie robią z nich rewolucjonistów?
– No właśnie, ta indywidualizacja odczuwania sytuacji wokół nieco ich uspokaja. Owszem, odczuwają niepokój, bo też wszystkim nam się on udziela, ale ciągle na poziomie indywidualnym w ich życiu jest okej.
Europa i USA – Polacy chcą bezpieczeństwa opartego na dwóch filarach
– To sprzyja Trzaskowskiemu? Bo skoro ludzi nie głosują jeszcze portfelami, a tematem jest ogólne bezpieczeństwo Polski, łatwiej mu być kandydatem obozu rządowego?
– Trzaskowski przyjął taką retorykę, która chyba podoba się w tych trudnych dla świata czasach. Jego retoryka stoi bowiem stabilnie na dwóch nogach – czyli jednak na tej nodze amerykańskiej. Zwróćmy bowiem uwagę, jest wobec Trumpa nieco łagodniejszy niż sam Tusk i wskazuje na USA jako partnera. Jednocześnie mówi o Europie i wzmacnianiu jej zdolności do odstraszania.
– Nawrocki postawił jednoznacznie na Trumpa i nawet za cła USA gani Unię Europejską.
– Nawrocki i jego środowisko polityczne są więźniami własnego wczesnego entuzjazmu dla wyboru Donalda Trumpa i biczowania Europy w zasadzie za wszystko. Tymczasem ludzie widzą, że Unia jest takim obszarem, które przynajmniej gdzieś jest się w stanie zmobilizować. Może nie w 100 proc. tak, jak byśmy tego oczekiwali, ale jednak działa, kiedy Trump porzuca swoich sojuszników
Druga tura: gra o zdemotywowanych
- Na razie wiatr dmie w żagle Trzaskowskiego, ale piszecie w raporcie o tym, że druga tura wyborów wcale nie będzie dla niego tak łatwa. Dlaczego?
- W drugiej turze będzie, według badań, 13 proc. niezdecydowanych lub zdemotywowanych. O nich tak naprawdę się toczyła gra, żeby zdobyć ponad połowę głosów. Sztab Trzaskowskiego zakłada, że duża część tych osób, które głosowały przecież w 2023 r. na obecną koalicję rządową, jakby nie było rozczarowana, i tak koniec końców wybierze go jako mniejszego zło. Uosobieniem takiego elektoratu jest Janina Ochojska - osoba bardzo mocno kojarzona z obozem rządzącym, które jednocześnie niezwykle mocno krytykuje go za politykę migracyjną i azylową. Mimo tej krytyki powiedziała, że zagłosuje na Trzaskowskiego. Takich ludzi może być naprawdę sporo. A przynajmniej wystarczająco, by dać Trzaskowskiemu ostateczną wygraną.
Rozmawiał Tomasz Walczak