Dziś słowa Jarosława Kaczyńskiego z 2009 roku brzmią science fiction. Wtedy prezydentem RP był jego brat - Lech Kaczyński - a PiS powoli szykował się do kampanii prezydenckiej 2010. Celem była reelekcja Kaczyńskiego. Plany pokrzyżowała katastrofa smoleńska. Jeden z użytkowników Twittera przypomniał rozmowę prezesa PiS z "Faktem" sprzed 12 lat. Z rozmowy jasno wynikało, że Lech Kaczyński będzie kandydatem PiS w wyborach prezydenckich 2010. To nie było zaskoczenie, w przeciwieństwie do potencjalnego kandydata PiS w kolejnych wyborach głowy państwa - w 2015 roku. Wówczas niezłe notowania miał dzisiejszy minister sprawiedliwości Zbigniew Ziobro. - Sprawa jest w tej chwili otwarta (...) mogą pojawić się i inni - tonował entuzjazm wokół Ziobry Kaczyński i wymienił jedno nazwisko. - Zwraca uwagę Marek Migalski, choć to dopiero początek początków i może być różnie - dodał tajemniczo. O co chodzi z Markiem Migalskim, który dziś jest wielkim krytykiem obozu "dobrej zmiany"?
CZYTAJ TAKŻE: Przerażające doniesienia o Jarosławie Kaczyńskim! "Półprzytomny wzrok", "wszędzie go karmili"
Słynny politolog z Raciborza swego czasu stał się wielką gwiazdą PiS. Co prawda do partii nie wstąpił, ale z jej listy wszedł do Parlamentu Europejskiego. Szybko jednak poróżnił się z "rdzennymi pisowcami" i związał się z rozłamowcami w ramach partii Polska Jest Najważniejsza. Tym samym pomysł na to, by kandydował w wyborach prezydenckich 2015 z ramienia PiS bezpowrotnie upadł. Najbardziej skorzystał na tym Andrzej Duda.