Jarosław Kaczyński, Mateusz Morawiecki

i

Autor: Zbyszek Kaczmarek/REPORTER

Połajanki malkontenta

To nie Putin jest winny rosnącym cenom energii? Łukasz Warzecha zaskakuje

2022-09-16 5:27

To nie Putin pozamykał polskie kopalnie i nie Putin kazał nam się potulnie godzić na unijne rozwiązania klimatyczne, windujące skutecznie cenę prądu. To również nie Putin sabotował przez siedem lat rządów PiS budowę elektrowni jądrowej. I to nie Putin oceni działania polskiej władzy w przyszłorocznych wyborach - kpi z polityki rządu Łukasz Warzecha w swoim najnowszym felietonie dla "Super Expressu"

Prądowa komuna prezesa Kaczyńskiego

Pisze do mnie znajoma, mieszkająca w ładnej starej kamienicy w centrum Krakowa, ogrzewająca swoje lokum prądem: „W okresie kwiecień-wrzesień nasze zużycie to 350 kWh, ale w okresie październik-marzec przy zachowaniu w mieszkaniu stałej temperatury 19 stopni zimą (w pokoju dzieci 20 stopni) zużycie wyniosło w sezonie 21/22 6000 kWh”. Znajoma wylicza, że jeśli 1 kWh będzie kosztować 2 zł (a przecież może być nawet drożej), to rachunki za sezon grzewczy ich dobiją. „Naprawdę nie wiem, na czym jeszcze mielibyśmy oszczędzać” – stwierdza.

Moi znajomi – młode małżeństwo z trojgiem dzieci – nie zainstalowali sobie ogrzewania elektrycznego przez fanaberię. To w wielu krakowskich kamienicach jedyne możliwe rozwiązanie. Brak sieci gazowej, a z ogrzewania węglowego przecież trzeba było zrezygnować, bo wiadomo – ekologia. Zatem w podobnej sytuacji są w królewskim grodzie zapewne dziesiątki tysięcy ludzi, w tym wielu emerytów.

Ma to znaczenie, ponieważ Jarosław Kaczyński zapowiedział właśnie wprowadzenie na froncie prądu (zastosujmy tu właściwą poetykę, rodem wprost z peerelowskiej „Trybuny Ludu”) rozwiązań z głębokiej komuny. Prezes PiS oznajmił mianowicie, że lepsze warunki finansowe dostaną ci, którzy będą się trzymać poniżej 2 tys. kWh na rok. Wiele osób zaczęło zapewne natychmiast weryfikować swoje rachunki. Jeśli ktoś jest na granicy, może uda mu się załapać. Ale wystarczy, że ma dwoje dzieci, albo właśnie elektryczne ogrzewanie, albo płytę grzewczą czy indukcyjną – o wszystkich tych kwestiach naraz nie mówiąc – a nie ma szans zmieścić się w limicie.

Można by zacząć wertować statystyki i sprawdzać przeciętne zużycie prądu przez polskie gospodarstwo domowe, przeciętne zużycie na osobę czy wreszcie, ile jest w Polsce gospodarstw złożonych z przynajmniej trojga osób (około połowy). Wystarczy jednak podsumować pomysły lidera PiS prosto: według kryterium, o jakim wspomina, największe korzyści odniosą ci, którzy są najtwardszym elektoratem PiS – emeryci. Oni na ogół mieszkają we dwoje albo samotnie, nie pracują zdalnie – bo nie pracują w ogóle, więc mało korzystają z komputera, często mają mniej sprzętu elektrycznego. Najbardziej natomiast oberwą ci, którzy uwierzyli w bajki o ekologii i przerzucili się na nowoczesne, elektryczne urządzenia grzewcze oraz tradycyjnie już klasa średnia, a w szczególności – klasa średnia z dziećmi, taka jak moi krakowscy znajomi.

Na to wszystko wychodzi pani Olga Semeniuk i opowiada, że to „pierwsza wojenna zima” i że to dla nas wszystkich „test”. Przypomnę zatem, że Polska w żadnej wojnie nie bierze udziału oraz że chyba to nie Putin pozamykał polskie kopalnie i nie Putin kazał nam się potulnie godzić na unijne rozwiązania klimatyczne, windujące skutecznie cenę prądu. To również nie Putin sabotował przez siedem lat rządów PiS budowę elektrowni jądrowej. I to nie Putin oceni działania polskiej władzy w przyszłorocznych wyborach.