- Donald Tusk sugerował, że Kamiński był narzędziem w rękach opozycji, a PiS wykorzystało aferę hazardową, aby pójść na wojnę z rządem. A on, premier, podczas zbliżającej się kampanii prezydenckiej musi tę walkę podjąć.
- Ta wojenna retoryka Tuska to także błąd. Spychanie winy za aferę na Prawo i Sprawiedliwość, próba jej upolitycznienia, mogą zostać odczytane jako wyraźna manipulacja. Przecież to nie ludzie z PiS umawiali się z biznesmenami na spotkania na stacjach benzynowych. To nie politycy PiS urządzali spacery po cmentarzach. To nie opozycja załatwiała ukradkiem wszystkie te interesy Chlebowskiego i Drzewieckiego. Platforma nie zdoła przerzucić winy za to wydarzenie na PiS.
- Potwierdzeniem pani słów może być sondaż opublikowany wczoraj przez "Rzeczpospolitą", według którego Tusk przegrałby prezydenturę w drugiej turze z Włodzimierzem Cimoszewiczem.
- Z Cimoszewiczem albo kimkolwiek trzecim. Nie dziwi mnie ten wynik. Wyborcy zaczęli odsuwać się od Donalda Tuska. Od tej pory ta tendencja będzie się pogłębiać. Chyba że premier zdoła w jakiś sposób przekonać opinię publiczną do swojej wersji wydarzeń i swojej wersji rozmowy z Kamińskim. Musiałoby to jednak oznaczać opublikowanie nagrania tego spotkania. Tusk musiałby również przekonać Polaków, że rekonstrukcja rządu, którą przeprowadzi, oznacza faktycznie rządy profesjonalistów. A o to będzie bardzo trudno.
- Dlaczego tak liczne dymisje w rządzie nie wywołały zamierzonego efektu?
- Cały pomysł Tusk zepsuł decyzją o usunięciu Mariusza Kamińskiego z funkcji szefa CBA. To poważny błąd, gdyż widać, że nie ma przeciwko niemu silnych argumentów. Ustawa o CBA przewiduje dymisję szefa tej służby tylko z bardzo ważnego powodu. Słowa Tuska o prowokacji ze strony Kamińskiego też idą zbyt daleko. Na jego miejscu zmieniłabym to na tezę o wystawieniu premiera na próbę. Ale tej próbie niestety nie do końca sprostał. Co więcej, nie ma też nikogo, kogo mógłby powołać na nowego szefa CBA. Wypowiedzi Jacka Cichockiego, pełniącego obecnie funkcję koordynatora ds. służb specjalnych, świadczą o tym, że nie jest to osoba mająca odpowiednią wiedzę i obdarzona charyzmą, by pełnić tę funkcję.
- A jak rozumieć pozostałe posunięcia Donalda Tuska?
- Podkreślam sprawę Mariusza Kamińskiego, gdyż akurat tą decyzją Tusk pogarsza swoją sytuację. Ale wcześniejsze ruchy premiera i przeciek, który miał miejsce - jakby nie patrzeć, przeciek z jego obozu politycznego - też stawiają Tuska w bardzo niezręcznej sytuacji. W przypadku pozostałych zachowań błąd Donalda Tuska polega na tym, że zbyt długo czekał na to, co się wydarzy. Zareagował zdecydowanie za późno. Niestety, wyraźnie widać, że jego decyzjami i zachowaniami wobec afery hazardowej kierowały względy PR-owskie, a nie cokolwiek innego.
- Tłumaczenia premiera nt. wydarzeń związanych z aferą hazardową nie brzmiały wiarygodnie?
- Prawdziwy dramat polega właśnie na tym, że społeczeństwo nie wie, czy może w tej kwestii premierowi ufać. Jego próby usprawiedliwiania się, dlaczego zwlekał, brzmią dla mnie nieprzekonująco. Wspomniałam o poddaniu premiera przez CBA próbie, której nie sprostał. Wyraziło się to właśnie w tym, że nie skierował zapytania do prokuratury. Zwlekał z jakąkolwiek reakcją do czasu, aż zapisy nagrań opublikowała "Rzeczpospolita". Co więcej, po otrzymaniu informacji o możliwej korupcji w najwyższych kręgach władzy nie wiadomo, dlaczego zdecydował się rozmawiać o niej z ministrem Mirosławem Drzewieckim, a następnie Zbigniewem Chlebowskim. Osobami będącymi w kręgu podejrzeń. Jaki cel miały te rozmowy? Naturalne byłoby w tej sytuacji spotkanie z wiceministrem finansów Jackiem Kapicą, który prowadził sprawy tej ustawy.
Prof. Jadwiga Staniszkis
Socjolog, politolog, publicystka