"Super Express": - Władysław Frasyniuk został podczas blokowania miesięcznicy smoleńskiej "wyniesiony" przez policjantów, za naruszenie nietykalności funkcjonariusza grożą mu trzy lata więzienia. Opozycja i przychylne jej media mówią o powtórce z PRL i niszczeniu legendy Solidarności przez państwo PiS. Czy sprawa ta pomoże, czy raczej zaszkodzi opozycji?
Piotr Wawrzyk: - Trudno to ocenić. Z jednej strony wszyscy znają przeszłość Władysława Frasyniuka w czasach PRL. To dla opozycji bardzo dobry kandydat do tego, by być twarzą antyrządowego protestu. Z drugiej strony jednak, każdy Polak interesujący się polityką zna poglądy Władysława Frasyniuka. Reprezentował on Unię Demokratyczną i Unię Wolności, a więc formacje przeciwne prawicy. A w ostatnich latach Frasyniuk znany był z bardzo krytycznego stosunku do Prawa i Sprawiedliwości. Stąd też wydaje się, że ostatnie wydarzenia mogą wpłynąć na mobilizację twardego elektoratu antypisowskiego, nie na jego poszerzenie.
- To już kolejna miesięcznica, podczas której dochodzi do awantury. Nowoczesna i jej lider Ryszard Petru apelują o zaprzestanie organizacji miesięcznic smoleńskich, które "dzielą, a nie jednoczą Polaków".
- Jeżeli rodziny chcą w ten sposób czcić pamięć swoich bliskich, nie ma powodu, by im to prawo odbierać. W przypadku Ryszarda Petru najbardziej uderzające było jego wystąpienie na konferencji z liderem Obywateli RP, który oficjalnie zapowiedział łamanie prawa i zakłócenie legalnego zgromadzenia. Jeżeli takie wypowiedzi legitymizuje lider partii opozycyjnej i poseł, który ma stanowić prawo, to jest to bardzo niepokojący sygnał wysłany do społeczeństwa.
- Krytycy miesięcznic bronią się przed zarzutami, mówiąc, że nie przeszkadza im czczenie ofiar, jednak ich zdaniem smoleńskie uroczystości mają charakter polityczny.
- Same miesięcznice mają charakter przede wszystkim religijny. Jest msza święta, potem przemarsz, na czele którego idzie ksiądz. Polityczny akcent pojawia się na końcu, pod Pałacem Prezydenckim, gdzie przemawia prezes PiS Jarosław Kaczyński. Pamiętajmy jednak, że choć jest on ważnym politykiem, w Smoleńsku stracił też jednak brata.
- I brata czci co miesiąc na Wawelu, co też antypisowskie środowiska usiłują utrudniać.
- Podejrzewam, że zdecydowana większość Polaków w ogóle nie miała świadomości, że prezes PiS co miesiąc jeździ na Wawel. Dowiedziała się o tym w wyniku działań ludzi, chcących utrudnić prezesowi dotarcie na grób brata. Niezależnie od poglądów politycznych, sympatii i antypatii, utrudnianie komukolwiek odwiedzenia miejsca spoczynku bliskiej osoby nie jest zgodne z jakąkolwiek religią, systemem filozoficznym i społecznym. Jest całkowitym zaprzeczeniem zasad naszej cywilizacji. I nie ma dla tego usprawiedliwienia.
Zobacz także: Sławomir Jastrzębowski: Schowajcie księdza Sowę na sto lat. Potem się zobaczy