"Super Express": - ABW składając zawiadomienie o możliwości popełnienia przestępstwa przez Pawła Mitera, który miał podrabiać dokumenty państwowe, aby obnażyć stan umysłu szefa gdańskiej prokuratury okręgowej, zachowała się podobno rutynowo. Jako były szef agencji też w ten sposób widzi pan tę sprawę?
Bogdan Święczkowski: - Muszę przyznać, że zupełnie nie rozumiem powodów, dla których ABW złożyła w tej sprawie zawiadomienie do prokuratury. Tym bardziej że kilka dni wcześniej prokuratorów zawiadomił już sędzia Milewski, który dał się złapać na prowokację pana Mitera. Wydaje się więc, że jest to dziwne zachowanie agencji, a w najlepszym wypadku dość niekonwencjonalne.
- Ale ABW przekroczyła swoje uprawnienia w tej sprawie?
- Oczywiście, każdy organ publiczny, który posiada wiedzę o jakimś popełnionym czynie, może takie zawiadomienie składać i ABW nie przekroczyła tu prawa. Niemniej jednak zawiadomienie, które złożyła, jest obarczone błędem.
- Czemu?
- Cóż, żeby czyn był przestępstwem, musi być społecznie szkodliwy, a to każdy prawnik ABW powinien wiedzieć. A przecież prowokacja pana Mitera wobec sędziego Milewskiego była wręcz społecznie pożądana. Dlatego brak tu uzasadnienia popełnienia przestępstwa.
- Wiele osób, w tym Marek Biernacki, w rozmowie z nami wskazuje, że kluczowy w tej sprawie jest e-mail, który pan Miter wysłał do sędziego.
- Nie rozumiem właściwości ABW do prowadzenia tej sprawy. To kolejna ze spraw, poczynając od działań wobec twórcy portalu Antykomor.pl, w której obszar zainteresowania agencji rozciągany jest w zasadzie na wszystkie czyny. A przecież może się ona zajmować jedynie sprawami określonymi ustawą, które godzą w bezpieczeństwo państwa albo w jego podstawy ekonomiczne.
- W prowokacji pana Mitera takie zagrożenie nie wystąpiło?
- Nie widzę, aby bezpieczeństwo państwa czy jego podstawy ekonomiczne były zagrożone przez wysłanie informacji internetowej w postaci e-maila. Wbrew temu, co uważa ABW, nie jest to dokument, który został podrobiony przez pana Mitera. W rozumieniu kodeksu karnego dokumentem, który podlegałby zainteresowaniu ABW, byłby taki, w którym przesłana informacja została opatrzona podrobionym podpisem elektronicznym. Jak się zdaje, w tym wypadku nie mamy z czymś takim do czynienia.
- Skąd więc taka nadgorliwość ABW?
- Jeśli chodzi o moje spojrzenie na tę sprawę, to wydaje się jasne, że w ten sposób ABW broni się przed wymianą kierownictwa przez ekipę rządzącą.
- I przy okazji odwraca uwagę od sędziego Milewskiego?
- Naturalnie jest to odwracanie kota ogonem. Ujawnione nagrania pokazują moim zdaniem degrengoladę pewnej części polskiego sądownictwa i władza publiczna robi wszystko, żeby odsunąć od siebie ten gorący kartofel.
- Podejrzenia, że działanie ABW ma charakter polityczny, ma więc swoje uzasadnienie?
- Niedawno ujawniono polecenia partii rządzącej wydane jej członkom, jak mają przedstawiać sprawę Amber Gold. Wydaje się, że historia z zawiadomieniem ABW jest tego dalszym ciągiem.
Bogdan Święczkowski
Były szef ABW